Premier Theresa May w ostatnią niedzielę w czasie corocznej konferencji Partii Konserwatywnej w Birmingham zapowiedziała, że powoła się na artykuł 50 Traktatu Lizbońskiego pod koniec marca 2017 roku. Oznacza to oficjalne uruchomienie procedury Brexitu, który może zająć dwa lata. Theresa May dodatkowo zapowiedziała, że przygotuje specjalne ustawy, które przekształcą istniejące prawo UE w brytyjskie ustawodawstwo. Celem takich działań ma być uspokojenie firm i zagranicznych inwestorów.

Jednak większość najważniejszych pytań wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Przedsiębiorcy niepokoją się o to, jaką formę przybierze Brexit i jaką umowę handlową zamierza wynegocjować Londyn. Wątpliwości te w połączeniu ze spekulacją, że dla Wielkiej Brytanii priorytetem jest kontrola nad imigracją, a nie dostęp do unijnych rynków, doprowadziły do kolejnego osłabienia funta.

“Brytyjska premier rozwiała jedną ważną wątpliwość – na temat terminu Brexitu, ale inne ważne pytania pozostały bez odpowiedzi. Biznes nie może funkcjonować w ciemnościach” – komentuje dyrektor generalny Konfederacji Brytyjskiego Przemysłu Carolyn Fairbairn.

To była pierwsza konferencja partyjna Theresy May, w której brała udział jako lider Partii Konserwatywnej. Brytyjska premier musi wyjść naprzeciw postulatom dwóch ważnych grup. Z jednej strony powinna uszanować głos większości, która domaga się wprowadzenia większej kontroli nad imigracją. Z drugiej strony nie może ignorować głosu brytyjskich przedsiębiorców, którzy chcą mieć dostęp do rynków Unii Europejskiej.

Reklama

„Wiem, że wiele osób spodziewa się kompromisu pomiędzy kontrolą imigracji a możliwościami handlu z Europą. Ale to niewłaściwy sposób postrzegania rzeczywistości. Zrobimy to, co niezależne i suwerenne kraje robią – czyli sami zdecydujemy, jak będziemy kontrolować imigrację” – mówiła brytyjska premier.

Katastrofa dla rynku pracy

Reakcja Europy na konferencję Partii Konserwatywnej była dość umiarkowana.

Podczas gdy Theresa May wyraziła nadzieję na rozpoczęcie negocjacji, to wciąż wiadomo, że nie rozpoczniemy negocjacji bez notyfikacji, czyli oficjalnego powołania się na artykuł 50 traktatu Lizbońskiego – komentuje Raimundas Karoblis, litewski wiceminister spraw zagranicznych.

“Nie wiemy wiele więcej niż wcześniej. Wciąż nie powiedziano nam, czego chce Wielka Brytania” – uważa szef czeskiego MSZ Lubomir Zaoralek.

„Theresa May po prostu potwierdziła, że kierujemy się w stronę twardego Brexitu. Krok taki oznacza katastrofę dla brytyjskiego rynku pracy, firm i dla naszej gospodarki” – komentował lider proeuropejskich Liberałów Tim Farron.

Wielka Brytania musi również dogadać się z Unią Europejską w takich sprawach, jak prawa Brytyjczyków w UE oraz prawa obywateli UE na Wyspach. Dodatkowo pozostają takie kwestie, jak wysokość brytyjskich wpłat do budżetu UE czy prawo w obszarze energetyki, rolnictwa czy bezpieczeństwa.

“Nie wiemy wiele więcej jeśli chodzi o warunki, na jakich Wielka Brytania opuści Unię Europejską. Niepewność wokół Brexitu pozostanie z nami jeszcze dość długo” – zapowiada Carsten Nikel, zastępca dyrektora ośrodka badawczego Teneo Intelligence w Brukseli.

Unia celna

Brytyjski sekretarz ds. handlu Liam Fox zasugerował, że wyjście z europejskiej unii celnej nie będzie poważnym problemem dla Wielkiej Brytanii.

“Większość firm na świecie znajduje się poza Unią Europejską. USA są poza UE i amerykańskie firmy nie wyglądają na specjalnie upośledzone jeśli chodzi o robienie interesów z Europą – pomimo, że są poza unią celną. Trzeba zachować racjonalność” – komentował Fox.

Niedzielne ogłoszenie Theresy May oznacza, że Wielka Brytania rozpocznie negocjacje w 2017 roku i zakończy je po dwóch latach – w 2019 roku, czyli 46 lat od wstąpienia do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. „To co jest najlepszym rozwiązaniem dla Wielkiej Brytanii, niekoniecznie jest najszybszym rozwiązaniem” – dodał Fox.

>>> Czytaj też: Polska staje się eksportową potęgą. Firmy mają apetyt na przejęcia