"Referendum poniosło klęskę" – akcentuje prawicowy, ale krytyczny wobec rządu "Magyar Nemzet". "Pięć milionów przeciwstawiło się Orbanowi" – wybija lewicowo- liberalny "Nepszabadsag". "Klęska Orbana za 15 mld" – pisze lewicowa gazeta "Nepszava", odnosząc się do niektórych szacunków dotyczących kosztów kampanii referendalnej (15 mld forintów to 209 mln zł).

Prorządowy "Magyar Idoek" podkreśla natomiast na pierwszej stronie, że "przy frekwencji 43,3 proc. 3,2 mln osób głosowało przeciwko obowiązkowym kwotom", a premier Viktor Orban zapowiedział złożenie przez rząd projektu poprawek do konstytucji.

Politolog Agoston Samuel Mraz ocenia w tym dzienniku, że przytłaczająca większość głosów na "nie" świadczy o tym, iż Węgrzy uważają kwestię imigracji za sprawę narodową, a nie partyjną. W tej samej gazecie politolog Gabor Toeroek twierdzi natomiast, że niska frekwencja dowodzi czegoś przeciwnego – że kampania rządzącego Fideszu "nie zdołała przedstawić tematu jako sprawy narodowej, a nie politycznej; zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym przekroczyła ważną granicę, wywołując niechęć części wyborców i dla nich głosowanie to dotyczyło Fideszu i rządu".

Według Toeroeka referendum można także potraktować jako wewnątrzkrajową grę polityczną, gdyż mimo nieważności głosowania "widać, że nie było ono dla Fideszu bezużyteczne: zdołał przez długi czas uczynić z własnego tematu centralną kwestię węgierskiej polityki". Politolog uważa, że referendum stwarzało też Fideszowi możliwość przeprowadzenia "swoistych przygotowań, próby mobilizacyjnej przed następnymi wyborami parlamentarnymi".

Reklama

Analityk think thanku Political Capital, Attila Juhasz, którego cytuje "Magyar Nemzet", zwraca zaś uwagę, że Fideszowi udało się zdobyć poparcie wykraczające poza jego własny elektorat. "Partie rządowe z łatwością będą mogły to przekuć w kapitał polityczny" – twierdzi Juhasz. Podkreślił jednak przy tym, że Fidesz nie będzie mógł na scenie międzynarodowej "machać wynikiem referendum jak sztandarem", gdyż było ono nieważne, "a więc w oczach Brukseli nie wystarczy do wywierania presji politycznej".

"Nepszabadsag" ocenia w komentarzu redakcyjnym, że referendum to "poważna klęska polityczna, która będzie jednak miała niewielkie konsekwencje bezpośrednie". Dziennik podkreśla, że Fidesz będzie teraz mógł zapisać w konstytucji - przy poparciu skrajnie prawicowego Jobbiku - odrzucenie obowiązkowych kwot. "Kontynuację wojennej retoryki zapowiada to, że Orban mówił (w wieczór po referendum – PAP) o dalszych bitwach, stwierdzając, że do zaakceptowania +decyzji+ (podjętej w referendum) trzeba także skłonić Brukselę" – czytamy.

Gazeta ocenia przy tym, że referendum pokazało, iż "najbardziej zdolna do działania z całej opozycji jest Partia Psa o Dwóch Ogonach", czyli organizacja, która w prześmiewczych plakatach zareagowała na billboardy rządowe. "200 tysięcy osób oddało nieważny głos, co zapewne przeobraża Partię Psa o Dwóch Ogonach, która do tego namawiała, w czynnik polityczny. W Budapeszcie 11 proc. głosów było nieważnych" – zauważa "Nepszabadsag".

Według dziennika Węgrzy zapłacili ogromną cenę za referendum – nie w sensie kosztów, jakie pochłonęło, tylko "tego, o ile gorszym miejscem uczyniono Węgry". "Tego, że w niegdyś publicznych mediach bez opamiętania straszono terrorystami, że posłów parlamentu wysyłano między ludzi z posłaniem nieokiełznanej nienawiści" – dodaje gazeta.

"Nepszava" podkreśla, że partie opozycyjne uznały referendum za klęskę Orbana i kilka z nich opowiedziało się za rozpoczęciem uzgodnień dotyczących wyborów parlamentarnych w 2018 roku.

"Magyar Idoek" ocenia jednak, że opozycja popełnia błąd, świętując nieważność referendum jako zwoje zwycięstwo, głównie dlatego, że "nic nie dowodzi, iż trochę ponad połowa wyborców pozostała z dala od głosowania, bo uległa namowom apelujących o bojkot". "Ich wygrana (opozycji) nie była więc ani mała, ani duża, tylko żadna" – czytamy.

W niedzielnym referendum 98,32 proc. Węgrów, którzy oddali ważny głos, głosowało przeciwko kwotom – wynika z danych Narodowego Biura Wyborczego (NVI) po przeliczeniu 99,98 proc. głosów. Referendum jest jednak nieważne z powodu niskiej frekwencji. By je uznano, ważny głos powinno oddać ponad 50 proc. uprawnionych do głosowania; w niedzielę oddało go 40,41 proc. uprawnionych.

>>> Czytaj też: Referendum na Węgrzech nieważne, ale Orban triumfuje. Zapowiada zmianę konstytucji