Uczestnicy protestu trzymali w rękach czarne balony i transparenty z napisami m.in. "Oprócz macic mamy mózgi!", "Moje ciało, mój wybór!", "Dzisiaj strajkujemy, jutro wyjedziemy! Zostaniecie sami! Księża z kibolami!", "Rewolucja to kobieta".

Obecna na proteście żona prezydenta Poznania Joanna Jaśkowiak powiedziała PAP, że ma nadzieję, że dzięki tego typu akcjom politycy zrozumieją, że przy podejmowaniu decyzji należy się liczyć ze zdaniem społeczeństwa. "Przede wszystkim chodzi jednak o to, że jeśli nie zaprotestuję, będę mogła mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. To tak jak z chodzeniem na wybory" – powiedziała. Dodała także, że jest pozytywnie zaskoczona frekwencją, i że mimo ulewnego deszczu tak wiele mieszkańców miasta uczestniczy w proteście.

"Musimy działać, musimy protestować, bo prawda jest taka, że na razie żadne inne sposoby nie działają. Politycy owszem – wygrali wybory, ale to nie znaczy, że ich głos jest głosem całego społeczeństwa. Nie można decydować za kogoś co ma robić ze swoim ciałem – to odbieranie podstawowych praw człowiekowi. To na razie strajk ostrzegawczy, ale nie cofniemy się przed niczym" – powiedziała uczestniczka protestu Dominika Suwalska, która, aby uczestniczyć w proteście, wzięła dzień urlopu w pracy.

Inna z uczestniczek, Katarzyna Nowakowska powiedziała, że próba wprowadzenia tak restrykcyjnych przepisów "to nie tylko ograniczenie praw człowieka, ale i terroryzowanie kobiet, które będą się bały teraz zajść w ciążę".

Reklama

"Jestem matką, ale jestem tutaj dlatego, że jeżeli te przepisy wejdą w życie, będę się bała zajść w kolejną ciążę. Gdyby jakieś komplikacje zagrażały mojemu życiu - osierocę syna. A z drugiej strony, to też trzeba głośno powiedzieć – jak można wprowadzać takie prawo, skoro rząd w ogóle nie interesuje się dziećmi niepełnosprawnymi? Chorymi? Czy ktoś wspiera tych rodziców?" – mówiła.

Jędrzej Wyrbalski, jeden z uczestników protestu, powiedział PAP, że przyszedł na plac Mickiewicza, ponieważ "nie chce piekła dla swojej żony i córki". "Te hasła to nie są żadne frazesy. Chcemy żyć w normalnym kraju, nie jakimś zacofanym średniowieczu. (...) Może to naiwne, ale wierzę, że to w końcu ktoś usłyszy, bo jak inaczej za kilkanaście lat wytłumaczę córce, że ciało kobiety jest własnością grupy polityków i duchownych, którzy nigdy nie mieli własnych dzieci?" – podkreślił.

Czarny protest w Poznaniu poparła także część pracowników poznańskich uczelni. Dziekan Wydziału Lekarskiego I Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu prof. dr hab. Ewa Wender Ożegowska postanowiła ogłosić w poniedziałek godziny dziekańskie. Do protestu przystąpiły także m.in. pracownice i doktorantki Instytutu Filozofii UAM w Poznaniu. Jak poinformowały na stronie internetowej wydziału, w ramach protestu nie wzięły udziału także w poniedziałkowej, uroczystej inauguracji roku akademickiego.

Swoje poparcie dla sprawy wyraził także poznański Teatr Polski, na którego siedzibie zawisły czarne flagi z nadrukami informującymi o proteście.

W ub. tygodniu prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak wysłał pismo do dyrektorów wydziałów Urzędu Miasta, aby ci nie utrudniali pracownicom wzięcia urlopów w dniu protestu. Jak powiedział PAP zastępca dyrektora Gabinetu Prezydenta Poznania Tomasz Lisiecki, "prezydent Poznania szanuje to, że każdy ma prawa pracownicze, prawa wynikające z kodeksu pracy i prawa obywatelskie". Podobne pismo do zarządu podległych mu spółek wysłał również zastępca prezydenta miasta Tomasz Lewandowski.

Działania te spotkały się z krytyką wojewody wielkopolskiego Zbigniewa Hoffmanna, który podkreślił, że przez działania prezydenta "w sposób świadomy mogą zostać sparaliżowane prace urzędu". Z informacji podanych w poniedziałek przez UM Poznania, o urlop na żądanie lub urlop wypoczynkowy w poniedziałek wystąpiło 61 z 1273 pracujących w magistracie kobiet.

Akcja, zapoczątkowana na portalu społecznościowym, jest reakcją na projekt "Stop Aborcji", wprowadzający całkowity zakaz usuwania ciąży oraz kary m.in. dla kobiet, które poddadzą się aborcji. W ubiegłym tygodniu Sejm skierował go do prac w komisji, jednocześnie odrzucając w pierwszym czytaniu projekt, który miał zliberalizować obowiązujące przepisy aborcyjne. W Wielkopolsce "czary protest" odbył się także m.in. w Koninie i Środzie Wielkopolskiej. (PAP)