"Czarny protest" miał być wyrazem sprzeciwu wobec zaostrzenia przepisów dot. aborcji. Obywatelski projekt ustawy przewidującej m.in. całkowity zakaz aborcji i kary dla kobiet, które jej się poddały, został skierowany do prac w komisji podczas poprzedniego posiedzenia Sejmu; jednocześnie posłowie odrzucili w pierwszym czytaniu projekt liberalizujący obowiązujące przepisy.

Akcja - obywająca się pod hasłami: "Strajk kobiet" i "Czarny poniedziałek" - miała swój początek w internecie; jej uczestniczki miały nie przyjść do pracy lub nie wykonywać swoich codziennych obowiązków; organizatorzy zachęcali, by poparcie dla akcji wyrazić czarnym strojem.

Jednocześnie, w ramach sprzeciwu wobec "czarnego protestu", organizowane były "białe protesty", w sieci pojawiły się także inicjatywy pod hasłem "Nie biorę udziału w strajku kobiet!" czy "Nie bądź krową, ubierz się kolorowo", zachęcano, by czarny strój pozostawić "tym, którzy mają czarne sumienia". W kościołach prowadzone były modlitwy w intencji ochrony życia; zachęcał do nich Episkopat, modlono się o "prawe sumienia i światło Ducha Świętego dla wszystkich decydujących w Polsce o prawnej ochronie życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci".

W ramach "czarnego protestu" w wielu miastach organizowane były marsze i manifestacje. W tej zorganizowanej w Warszawie - jak szacują służby porządkowe - wzięło udział w kulminacyjnym momencie ok. 17 tys. osób. Mniej liczne manifestacje odbywały się m.in. w Szczecinie, Poznaniu, Katowicach, Bydgoszczy, Kielcach, Płocku i wielu innych, również mniejszych, miastach.

Reklama

Kilkanaście tysięcy osób wzięło udział w manifestacji we Wrocławiu. Na czele marszu, którzy przeszedł z ul. Hallera do Rynku, niesiono transparent z napisem "Strajk Kobiet".

Na Pomorzu najliczniejsze protesty miały miejsce w Gdyni i Gdańsku. W Gdyni protest zaczął się w południe i trwał około trzech godzin. Uczestnicy, głównie kobiety, przemaszerowali przez centrum miasta, skandując m.in. "Prawa kobiet prawami człowieka". Liczba uczestników protestu zmieniała się, ale zdaniem gdyńskiej policji w kulminacyjnym momencie było ich około 2,5 tys.

W Gdańsku na placu naprzeciwko Dworca Głównego od rana przebywało kilkaset ubranych na czarno osób, głównie kobiet. Chętni mogli skorzystać z megafonu i zabierać głos, by podzielić się swoją opinią w sprawie proponowanych zmian w prawie dotyczącym aborcji. Po południu manifestanci przenieśli się na plac Solidarności, gdzie dołączyli do nich także protestujący z Sopotu i Gdyni. Według policji na placu przebywało ok. 4 tys. osób. Byli tam także przeciwnicy aborcji, którzy – w odpowiedzi na hasła wykrzykiwane przez protestujących - inicjowali modlitwy. Po godz. 18 obie manifestacje zakończyły się.

W Krakowie z Rynku Dębnickiego na Rynek Główny przeszedł "czarny masz milczenia". Policja nie podała liczby demonstrujących, ale było ich na tyle dużo, że przez Most Dębnicki kolumna protestujących przechodziła przez 35 minut. Według policji manifestacja przebiegła spokojnie. W ciągu dnia kobiety w stolicy Małopolski rozdawały ulotki, zawieszały czarne wstążki na pomnikach, drzewach, przystankach.

Protestom towarzyszyły różnego rodzaju akcje, np. dni otwarte w organizacjach broniących praw kobiet. W Warszawie dni otwarte ogłosiły m.in. Centrum Praw Kobiet i Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, w Łodzi w Centrum Praw Kobiet na protestujące czekały kawa i ciastka. W niektórych miastach mężczyźni przygotowywali dla strajkujących posiłki. Organizowano też m.in. bezpłatne treningi, zajęcia jogi oraz wycieczki, a także rozmaite warsztaty i happeningi. W nocy z niedzieli na poniedziałek na krzyżu na Giewoncie pojawił się baner z napisem: "Brońmy kobiet od Giewontu do Bałtyku".

W odpowiedzi na czarny protest, w archikatedrze łódzkiej odbyła się msza, której przewodniczył abp. Marek Jędraszewski, metropolita łódzki. Wielu wiernych, którzy przybyli do świątyni, było ubranych na biało. Zwracając się do nich, biskup powiedział m.in., że "czarne pochody" chcą ewangelię życia zastąpić ewangelią śmierci. Przypomniał, że Kościół w Polsce jest za ochroną życia od poczęcia do naturalnej śmierci, ale jednocześnie sprzeciwia się karaniu kobiet za dokonaną aborcję.

Z kolei niektóre radomianki, zamiast brać wolny dzień w pracy, w ramach "czarnego protestu" szły do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, by oddać krew. Po południu kilkaset osób, głównie kobiet, wzięło udział w akcji protestacyjnej w Radomiu. Radomianki zebrały się na placu przed urzędem miejskim, a następnie przeszły na Rynek, przed siedzibę PiS. Do protestujących wyszedł poseł Marek Suski, który podkreślał, że głosował w Sejmie za tym, by obydwa projekty obywatelskie trafiły do komisji sejmowych. Parlamentarzysta wspólnie z innymi towarzyszącymi mu działaczami PiS odebrał wieszaki, które przyniosły ze sobą kobiety.

W Bydgoszczy z kolei zbierano podpisy pod listem do posłów przeciwnych rozpatrywaniu obywatelskiego projektu liberalizującego przepisy aborcyjne.

W niektórych miastach organizowano kontrmanifestacje, np. w Białymstoku na obrzeżu protestujących swój baner z hasłem "Kiedy zaczyna się życie?" przynieśli działacze Młodzieży Wszechpolskiej i przeciwnicy aborcji. W Warszawie kilkoro przeciwników aborcji z ogromnymi transparentami oraz zdjęciami płodów po aborcji ustawiło się pod kolumną Zygmunta niemal w środku głównej demonstracji, od której odgradzał ich szczelny kordon policji.

Większości manifestacji towarzyszyły podobne hasła, m.in.: "Nasze prawa, wspólna sprawa", "Martwa matka to kiepska matka", "Chcę mieć wybór", "Moje ciało, moja sprawa", "Beata niestety, ten rząd obalą kobiety", "Rząd to nie ciąża, da się usunąć", "Za kratkami nie będziemy matkami", "Porodówka polem walki", "Jestem podmiotem, a nie przedmiotem", "Polska jest kobietą", "Chcemy lekarzy, nie misjonarzy", "Nie damy się zastraszyć", "Tak dla macierzyństwa, nie dla barbarzyństwa", "Wymyślić sobie niebo, zrobić komuś piekło", "Budujecie piekło kobiet", "Suweren jest kobietą", "Nie dla polskich fanatyków", "Nie dla piekła kobiet", "Nie jestem za aborcją, jestem za życiem", "Martwa dziecka nie wychowam".

W niektórych miastach nieczynne były urzędy i biura, na uczelniach - dziekanaty; zamknięte były niektóre przedszkola. Część instytucji i firm informowała, z jakiego powodu nie pracuje, przepraszała też ze ewentualne niedogodności. W sieci pojawiały się zdjęcia zwolnień, które rodzice pisali dzieciom, by usprawiedliwić ich nieobecność w szkole.

Na portalach społecznościowych uczestnicy protestu zamieszczali swoje zdjęcia w czarnych strojach, często przedstawiające całe grupy np. uczniów jednej szkoły czy pracowników jednej firmy. Przeciwnicy "czarnego protestu" zamieszczali natomiast zdjęcia w białych lub kolorowych ubraniach.

Przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego demonstrowano też za granicą, m.in. w Brukseli, Londynie, Paryżu, Berlinie, Kijowie. (PAP)