Senator z Wirginii Kaine i gubernator Indiany Pence starli się w nocy z wtorku na środę czasu polskiego w Farmville w stanie Wirginia w swej pierwszej i jedynej w czasie kampanii debacie telewizyjnej. "Zdarzały się momenty, w których oglądanie szkolnego turnieju szachowego byłoby bardziej interesujące" - czytamy w komentarzu "Financial Timesa", zamieszczonym na stronie internetowej dziennika.

Publicysta "FT" podkreśla, że w odróżnieniu od swojego szefa Trumpa Pence "był opanowany, rzadko przerywał przeciwnikowi i nie chwytał przynęt" zarzuconych przez Kaine'a. "A wbrew oczekiwaniom to zazwyczaj spokojny" Kaine atakował - ocenia komentator.

"Za każdym razem, gdy Kaine przerywał - co zdarzało się często - Pence wypadał na bardziej opanowanego. Było to prawie lustrzanym odbiciem ról odgrywanych przez Trumpa i (jego przeciwniczkę w walce o fotel prezydenta Hillary) Clinton" - pisze "FT" i dodaje, że pod tym względem debatę przegrał senator z Wirginii.

Również "Guardian" krytykuje styl wystąpienia Demokraty. "Pence mógłby potknąć się w debacie, gdyby tylko Kaine pozwolił mu mówić" - brzmi tytuł komentarza.

Reklama

Z kolei jeśli chodzi o fakty, to właśnie kandydat Demokratów wypadł lepiej - czytamy w "FT". Gdy Kaine przypominał kontrowersyjne wypowiedzi Trumpa, gubernator Indiany nie starał się ich bronić ani uzasadniać. "W niektórych przypadkach zwyczajnie ignorował cytowane wypowiedzi. W innych zaprzeczał", by kiedykolwiek padły.

Komentator "Guardiana" zauważa, że Kaine powinien był uwypuklić niespójności między cytowanymi poglądami Trumpa a Partią Republikańską, a wypadł na nerwowego i roztrzęsionego. "Pence nawet przeczył samemu sobie, mówiąc, że nigdy nie powiedział, iż (prezydent Rosji Władimir) Putin jest lepszym przywódcą niż (prezydent USA) Barack Obama" - czytamy w gazecie. "Na nieszczęście dla Demokratów - pisze komentator - wszystko to było kompletnie zagłuszone nietaktownym wtrącaniem się" Kaine'a.

W zamieszczonym w środę artykule publicysta "FT" zauważa, że "Pence zachowywał się prawie, jakby był kandydatem trzeciej partii: stanowczy wobec Rosji, zdecydowanie prochrześcijański i przerażony na samą myśl, że w swojej kampanii mógłby mówić krytycznie o mniejszościach etnicznych. Innymi słowy był to doskonały plan gry" dla kandydata Partii Republikańskiej w kontekście najbliższej debaty.

"Po swoim najgorszym tygodniu kampanii Trump nie ma innego wyjścia jak zmiana taktyki - pisze "FT". - Mógłby nauczyć się od Pence'a, jak wypaść na sympatyczną osobę, która ma kontrolę nad tym, co mówi. W końcu pomimo tego, co już powiedział i zrobił, Trumpowi do Clinton nadal brakuje jedynie 6 punktów procentowych".

W podsumowaniu komentator "Guardiana" zauważył, że prawie 40 proc. przepytanych w związku z debatą Amerykanów nie potrafiło wymienić żadnego z nazwisk kandydatów na wiceprezydenta. "Jest mało prawdopodobne, by statystyki te poprawiły się po wtorkowym przedstawieniu" - konkluduje publicysta. (PAP)