"Rozmowy na temat udziału Rosji w odtworzeniu egipskich obiektów wojskowych na wybrzeżu Morza Śródziemnego w rejonie Sidi Barrani toczą się dość pomyślnie. Jeśli warunki obu stron będą zgodne, to baza może zacząć działać już w 2019 roku" - powiedziało gazecie źródło w kręgach związanych z polityką zagraniczną. Według niego Egipt gotów jest zgodzić się na wynajęcie bazy przez Moskwę, jeśli służyłoby to zadaniom geopolitycznym zgodnym z interesami strony egipskiej.

Źródło to twierdzi również, że w bazie znajdowałby się "stały kontyngent wojskowy Federacji Rosyjskiej, jednak liczba żołnierzy będzie dość niewielka na początkowym etapie".

Z kolei rozmówca "Izwiestii" w kręgach wojskowych ocenił, że Rosji potrzebna jest baza w regionie Afryki Północnej, w celu realizacji zadań geopolitycznych w warunkach poważnej niestabilności regionu.

Jak podaje gazeta, rozmowy z Egiptem dotyczą bazy lotniczej; przy czym do 1972 roku ZSRR wykorzystywał bazę w Sidi Barrani jako bazę marynarki wojennej. Cytowany przez "Izwiestija" historyk Siergiej Sieriegiczew powiedział, że w tym okresie baza służyła obserwacji działań marynarki wojennej USA, jednak ZSRR ze względów finansowych nigdy nie utrzymywał tam dużych sił.

Reklama

Gazeta "RBK" przypomina w poniedziałek, że ministerstwo obrony Rosji - jak mówił niedawno wiceminister Nikołaj Pankow - rozpatruje możliwość powrotu żołnierzy rosyjskich do baz na Kubie i w Wietnamie. Z obu baz wojskowi rosyjscy wyjechali na początku zeszłej dekady.

"RBK" przypomina, że w Lourdes na Kubie działał w latach 1967-2001 ośrodek nasłuchu elektronicznego, którego głównym zadaniem były podsłuchy obiektów na terytorium USA. Uzasadniając rezygnację z tych baz, ówczesne władze Rosji powoływały się na względy finansowe i na konieczność przekierowania środków na walkę z terroryzmem. Wynajem ośrodka w Lourdes kosztował Rosję 200 mln dolarów rocznie.

Z bazy morskiej w zatoce Cam Ranh na południu Wietnamu ZSRR korzystał bezpłatnie od roku 1979. Według "RBK" baza jest faktycznie wykorzystywana przez Rosjan - w 2013 roku Rosja i Wietnam podpisały porozumienie o stworzeniu wspólnej bazy obsługi łodzi podwodnych, a rok później porozumienie o zasadach używania bazy przez rosyjskie okręty w uproszczonym trybie. Od 2014 roku w bazie obsługiwane są rosyjskie samoloty, są to tankowce powietrzne Ił-78.

"Większość ekspertów w sferze polityki międzynarodowej i zbrojeń przekonana jest, że powrót żołnierzy rosyjskich na Kubę i do Wietnamu stanie się logiczną kontynuacją polityki zagranicznej Rosji, kolejnym krokiem na drodze konfrontacji z USA i krajami NATO" - pisze "RBK". Gazeta zauważa, że zdaniem ekspertów, "jeśli w przypadku bazy wojskowej na Kubie głównym +celem+ Moskwy są Stany Zjednoczone, to powrót do Wietnamu może być oceniany jako sygnał dla Chin".

Jak przypominają "Izwiestija", obecnie jedyną wykorzystywaną przez Rosję bazą lotniczą poza granicami byłego ZSRR jest Hmejmim (wojskowa część lotniska w Latakii) w Syrii. Marynarka wojenna Rosji ma swą jedyną bazę poza obszarem dawnego ZSRR w syryjskim porcie Tartus, 220 km na północny zachód od Damaszku.

Latem br. roku Rosja ogłosiła, że jej bombowce korzystają z bazy Hamadan w Iranie do ataków na bojowników w Syrii. Jednak władze Iranu skrytykowały te deklaracje i oświadczyły, że chodzi o "operacyjną współpracę", która ogranicza się do uzupełniania paliwa przez rosyjskie samoloty. Krótko później władze irańskie poinformowały także, że rosyjska operacja została zakończona i samoloty Rosji nie użytkują bazy w Hamadanie.

Z Moskwy Anna Wróbel

>>> Czytaj też: Miłosz: Francuzi obrazili się za Caracale? Merci za taki sojusz [OPINIA]