Kiedy w 2015 roku platforma Amovens, oferująca usługi przewozu osób, dodała do swojego portfolio opcję wynajmu prywatnych samochodów, David Jurado natychmiast zdecydował się ją wypróbować. Mieszkający w Madrycie Jurado już wcześniej używał takich aplikacji jak Amovens czy BlaBlaCar, by znajdować współpasażerów i dzielić się kosztami podróży na dłuższych trasach. Dziś ma dwa samochody, a zyski z wynajmu jednego z nich pomagają mu pokryć koszty ich utrzymania.

Jurado, który pracuje jako specjalista ds. BHP, wynajmuje dziś swoją Skodę kilka razy w miesiącu. Za usługę pobiera minimum 27 euro dziennie. Do jego kieszeni trafia ok. 70 proc. tej kwoty, reszta należy się firmie Amovens jako wynagrodzenie za pośrednictwo i ubezpieczenie. „To sposób na zmniejszenie kosztów utrzymania samochodu i forma współpracy ze społeczeństwem” – mówi.

Ten młody Hiszpan jest jednym z tysięcy właścicieli aut w Europie, którzy zarabiają na korzystaniu z aplikacji do wypożyczania samochodów innym kierowcom. Serwisy takie jak francuski Drivy czy GoMore z Kopenhagi, coraz bardziej zyskują na popularności. Ich model biznesowy jest bardzo podobny do modelu Airbnb: właściciel samochodu zamieszcza informacje o swoim aucie na stronie internetowej, a posiadający prawo jazdy użytkownicy zgłaszają chęć wypożyczenia go. Na każdej transakcji zarabia właściciel platformy internetowej. Pośrednicy mają podpisane umowy z ubezpieczycielami, zapewniając pakiet AC, odszkodowanie za ewentualne zniszczenia czy kradzież. W zależności od rodzaju, wieku i stanu danego samochodu, właściciele oferują stawki za wypożyczenie od 15 euro do nawet 150 euro za dzień. Przy wynajmie długoterminowym można negocjować zniżki. Koszty paliwa ponoszą najemcy.

>>> Polecamy: Uber zniknie z Polski, bo jest za tani. Ucierpi cała branża kurierska

Reklama

“Widzę mnóstwo korzyści w takim modelu, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że zmierzamy w kierunku bardziej zautomatyzowanego i połączonego wzajemnie systemu ruchu” – mówi Susan Shaheen z Transportation Sustainability Research Center na Uniwersytecie Kalifornijskim. „Prywatne samochody stoją niewykorzystane przez 95 proc. czasu” – dodaje.

Aplikacja Drivy została uruchomiona we Francji pod koniec 2010 roku. Dziś działa już w Austrii, Belgii, Niemczech i Hiszpanii. W jej bazie znaleźć można ok. 38 tys. samochodów do wynajęcia i 1 mln użytkowników. Z kolei GoMore obecna jest na duńskim, francuskim, norweskim, szwedzkich i hiszpańskim rynku. W zeszłym roku firma przejęła platformę Amovens i teraz ma 11 tys. zarejestrowanych aut. Spółka chwali się, że koszty wynajmu poprzez aplikację są zdecydowanie niższe niż w przypadku tradycyjnych wypożyczalni aut.

Start-upy na całym świecie starają się przyciągnąć klientów coraz to nowymi udogodnieniami – wypożyczenie samochodu ma być szybkie i wygodne. Przykładowo, firma Getaround działająca na amerykańskim rynku, wymaga, by właściciele aut instalowali w nich specjalne czujniki, które pozwalają na otwarcie samochodu za pomocą smartfona. Zainstalowanie sprzętu kosztuje 99 dol., a miesięczna opłata to 20 dol. Europejski Drivy wyposażył w podobny system już 600 samochodów, do końca roku doda kolejne 400. Spółka planuje w najbliższych miesiącach ekspansję na brytyjski rynek, a w przyszłym roku chce pojawić się w innych nowych krajach. W kwietniu Drivy dostał zastrzyk kapitału w wysokości 32 mln euro od takich inwestorów jak Cathay Innovation, czy Nokia Growth Partners. „Nie chcemy przejmować udziału rynkowego od obecnych graczy. Chcemy stworzyć coś zupełnie nowego, czego do tej pory nie było” – mówi szef Drivy

Firma konsultingowa Navigant szacuje, że globalne przychody firm zajmujących się tzw. car-sharingiem wzrosną do 2024 roku do 6,5 mld dol. z 1,1 mld dol. w 2015 roku.

>>> Czytaj też: Uber „pożera” świat. Dominuje już w ponad 100 krajach