Węgierskie gazety opozycyjne na pierwszych stronach piszą w poniedziałek o zawieszeniu wydawania głównego opozycyjnego dziennika, lewicowo-liberalnego „Nepszabadsag”, zamieszczając oświadczenia o solidarności z redakcją gazety.

„Uciszono +Nepszabadsag+” – takie tytuły ukazały się zarówno w lewicowym „Nepszava”, jak i prawicowym, ale krytycznym wobec rządu „Magyar Nemzet”. Prasa prorządowa akcentuje straty finansowe, jakie generowała gazeta.

Poniedziałek był pierwszym dniem, gdy „Nepszabadsag” nie ukazał się po raptownym ogłoszeniu przez wydawcę Mediaworks w sobotę rano decyzji o zawieszeniu jego wydawania. Dziennikarze, którzy od weekendu stracili dostęp do swoich służbowych skrzynek mailowych i pozostawionych w redakcji rzeczy, udali się w niedzielę do nowej siedziby gazety, by podjąć negocjacje na temat ukazania się poniedziałkowego numeru, ale zakończyły się one niepowodzeniem. W poniedziałek mają być kontynuowane rozmowy, ale już na temat ewentualnego odkupienia pisma.

Redaktor naczelny „Nepszabadsag” Andras Muranyi na łamach „Nepszava” napisał: „Jesteśmy zawiedzeni, że nie udało się z wydawcą dojść do porozumienia, przez co gazeta oraz (jej strona internetowa - PAP) nol.hu nie może się ukazywać w sposób nieprzerwany. Ważne jest jednak to, by istniały niezależne media, bo to w węgierskiej demokracji niezbędne”.

Oświadczenia o solidarności z dziennikiem ukazały się na pierwszych stronach innych gazet. „Zamknięcie +Nepszabadsag+ to granica, której nie wolno przekroczyć(…) Na nas wszystkich spoczywa odpowiedzialność, by powstrzymać ten proces” – pisze „Nepszava”, inicjując na swojej stronie internetowej akcję zbierania podpisów pod apelem o przywrócenie publikacji „Nepszabadsag”.

Reklama

O solidarności i współczuciu dla redakcji „Nepszabadsag” zapewnił też gospodarczy dziennik „Vilaggazdasag”, który ma tego samego wydawcę. „Wierzymy, że dzięki kreatywności i jedności również w obecnych wypaczonych warunkach na rynku medialnym uda się z powodzeniem publikować pismo docierające do setek tysięcy osób. Wierzymy, że w interesie wszystkich naszych rodaków niezależnie od opcji politycznych leży jak najbardziej wielostronna informacja; wolność słowa stanowi nieodzowny fundament demokratycznego istnienia państwa” – czytamy.

Choć wydawca uzasadnił zawieszenie wydawania dziennika względami gospodarczymi, zarówno dziennikarze „Nepszabadsag”, jak i ich koledzy z innych gazet opozycyjnych są przekonani, że przyczyny są w istocie polityczne.

„Magyar Nemzet” przypomina, że od miesięcy krążyły słuchy, iż Mediaworks może trafić w ręce zbliżone do rządzącego Fideszu. Dziennik podkreśla też, że „Nepszabadsag” w ostatnich tygodniach opublikował kilka tekstów o postaciach z kręgów rządowych, które wywołały oburzenie opinii publicznej, m.in. o przyjaciółce prezesa banku narodowego Gyoergya Matolcsyego, która została zatrudniona w tym banku z wysoką pensją.

„Nepszava” podkreśla, że redaktorom „Nepszabadsag” wydawca postawił podczas negocjacji niespełnialny warunek osiągnięcia rentowności. Dyrektor administracyjny „Nepszava” Elza Laposi podkreśliła na łamach tego dziennika, że „dziś na Węgrzech żaden ogólnokrajowy dziennik nie jest w stanie funkcjonować rentownie, jeśli nie dostaje znacznych reklam państwowych”. Tymczasem według niej „media lewicowe nie dostają praktycznie żadnych reklam rządowych”.

Dziennik stawia też pytanie, czy za zawieszeniem wydawania „Nepszabadsag” nie stoi premier Viktor Orban. „Nepszava” pisze, że tydzień temu Mediaworks nabył pewną liczbę węgierskich gazet regionalnych, które są ważne dla Orbana.

„Według naszych źródeł Pecina (Heinrich Pecina, austriacki właściciel spółki inwestycyjnej, do której należy Mediaworks - PAP) był niedawno osobiście u premiera i uzgodnili wtedy sprzedaż lub nawet zamknięcie +Nepszabadsag+. Zdaniem innych pismo mogłoby przetrwać i służyć +przywódcy+ jako +lajtowy+ organ opozycyjny, ale skazały je na śmierć niedawne ostre publikacje” – pisze „Nepszava”.

O zawieszeniu wydawania „Nepszabadsag” pisze też na pierwszej stronie prorządowy dziennik „Magyar Idoek”, wspominając, że gazeta miała wielomiliardowe straty i że opozycja obawia się w związku z tym o wolność prasy.

Gazeta zamieszcza też zdjęcie z sobotniej demonstracji przeciw zawieszeniu „Nepszabadsag” na placu Kossutha w Budapeszcie, na której spalono kilka egzemplarzy „Magyar Idoek”. „Demonstranci, którzy protestowali przeciw przerwaniu publikacji +Nepszabadsag+ i występowali za wolnością oraz wielostronnością prasy, palili +Magyar Ideok+” – napisała gazeta.

„Magyar idoek” przypomina też, że „Nepszabadsag” postał 2 listopada 1956 r., czyli „niemal jednocześnie ze zdławieniem rewolucji” węgierskiej 1956 r. (interwencja wojsk sowieckich zaczęła się 4 listopada – PAP), zaś za rządów Janosa Kadara był organem Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej, a po przemianach ustrojowych – Węgierskiej Partii Socjalistycznej i dopiero w 2015 r. został sprzedany Mediaworks.

„Magyar Nemzet” nadmienia, że ostatni, sobotni numer „Nepszabadsag” stał się jednym z najbardziej poszukiwanych artykułów w internecie, osiągając cenę 4000 forintów (56 zł).

>>> Czytaj też: Gigantyczne złoża ropy odkryte na Alasce. Zasoby wzrosną o 80 proc.