Protestujący mają ze sobą transparenty z hasłami: "grabarze, a nie lekarze polskiej oświaty", "nie dla chaosu w polskiej szkole", "nawet komuniści nie zamykali szkół", "stop rewolucji w szkole", "wygasić Zalewską", "zostawcie gimnazja", "nie zmianom w edukacji likwidującym gimnazja i etaty".

Na miejscu jest m.in. prezes ZNP Sławomir Broniarz, Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej oraz lider PSL Władysław Kosiniak Kamysz. Według organizatorów na placu Bankowym jest ponad 2 tys. osób.

Prezes ZNP mówił do zebranych, że edukacja jest najważniejszą dziedziną życia społecznego. Podkreślał, że ZNP zarzuca się upolitycznienie. "Nic bardziej mylnego – powiedział. Jego zdaniem, ZNP nie znajduje merytorycznego uzasadnienia dla planowanej reformy oświaty; gimnazja zaś bronią się swoimi wynikami. Przekonywał, że jeśli są potrzebne zmiany, to należy je wprowadzać, ale nie przez rewolucję, burzenie systemu.

Broniarz zapewnił, że chce powrotu do merytorycznej dyskusji z udziałem dyrektorów, samorządowców, świata nauki i ekspertów oraz organizacji pozarządowych. "Trzeba osiągnąć kompromis w zakresie zmian i czasu zmian" – oświadczył.

Reklama

Prezes ZNP zaprosił premier Beatę Szydło, by wzięła udział w przyszłotygodniowym posiedzeniu zarządu głównego ZNP albo przyjęła delegację związku.

Protestujący przekonują, że reforma zagraża systemowi oświaty. "Na zmianach ucierpią nie tylko nauczyciele – bo będą cięcia, ale przede wszystkim dzieci" – mówiła PAP jedna z protestujących nauczycielek. Pani Anna, nauczycielka matematyki z gimnazjum z Mazowsza dodała, że zmiany przygotowywane są zbyt szybko. "Gimnazja się sprawdziły, pokazują to m.in. oceny naszej edukacji. Boimy się że zmiany spowodują utratę pracy wielu nauczycieli, ale także uderzy to w poziom nauczania w polskich szkołach" – mówiła.

Manifestanci przed urzędem mazowieckim mają petycję - analogiczne składane będą w urzędach wojewódzkich w całym kraju. "Żądamy wstrzymania szkodliwej reformy systemu edukacji! Zmiany w edukacji przedstawione 16 września 2016 r. przez minister edukacji Annę Zalewską w projektach aktów prawnych to cofnięcie się w czasie do roku 1999 i powrót do systemu zupełnie nieodpowiadającego współczesnemu rozwojowi cywilizacyjnemu. My, jako pracownicy oświaty i rodzice, którym leży na sercu dobro dzieci, nie możemy wyrazić na to zgody" - napisano.

Zdaniem jej autorów projektowana reforma "zburzy wszystkie struktury systemu tworzone przez wiele lat i w krótkim czasie dotknie wszystkich poziomów edukacyjnych, będzie niezwykle kosztowna, a koszty te w głównej mierze poniosą jednostki samorządu terytorialnego". W petycji zaznaczono także, że planowane zmiany doprowadzą do "obniżenia poziomu jakości edukacji i zaprzepaszczenie wypracowanych przez szkoły osiągnięć".

ZNP protestuje nie tylko w Warszawie, demonstracje mają się odbywać także w 15 innych miastach wojewódzkich oraz w Koszalinie.

ZNP domaga się od minister edukacji Anny Zalewskiej wycofania się z projektowanych zmian w oświacie, zawartych w dwóch projektach ustaw, a także przystąpienia do "rzeczywistej, a nie medialnej debaty o potrzebach polskiej edukacji". Związkowcy chcą też społecznego porozumienia co do zakresu, skali i tempa wprowadzania zmian.

W połowie września do konsultacji trafiły dwa projekty ustaw: zupełnie nowej ustawy Prawo oświatowe oraz ustawy wprowadzającej Prawo oświatowe. Zgodnie z propozycją resortu edukacji, od 2017 r. funkcjonować mają: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum; szkoły branżowe w miejsce zasadniczych szkół zawodowych; zlikwidowane zostaną gimnazja.(PAP)