Hillary Clinton przebywa w poniedziałek w Michigan i Ohio, by przekonywać mieszkańców do zarejestrowania się do wyborów. Choć ma w sondażach przewagę nad Donaldem Trumpem Demokraci martwią się, że część wyborców, którzy poparli Baracka Obamę, zostanie w domu.

We wtorek zarówno w Michigan jak i w Ohio mija termin rejestracji do wyborów prezydenckich w USA. Nic więc dziwnego, że to te dwa stany Clinton wybrała na następny etap swej kampanii przed wyborami prezydenckimi wyznaczonym na 8 listopada. Jak uprzedził sztab Clinton, w Detroit była sekretarz stanu ma apelować zwłaszcza do młodych afroamerykańskich wyborców, by na czas zapewnili sobie prawo do głosowania.

Clinton ma według najnowszego sondażu telewizji NBC i dziennika "Wall Street Journal" aż 11 punktów procentowych przewagi nad kandydatem Republikanów Trumpem. Prowadzi z nim także w tzw. stanach obrotowych, gdzie rozegra się kluczowa walka, w tym właśnie w Michigan i Ohio. W tym pierwszym stanie jej przewaga nad Trumpem wynosi 11 punktów procentowych (sondaż z wtorku dla Detroit Free Press), a w Ohio 4 punkty procentowe (sondaż z niedzieli dla CBS News/YouGov).

Niemniej Demokraci od dawna wyrażają obawy, że zwłaszcza młodzi wyborcy odwrócą się od 68-letniej Clinton i nie pójdą do urn tak masowo, jak uczynili to, by dwukrotnie wybrać na prezydenta USA Obamę w 2008 i 2012 roku. Problemem kandydatki Demokratów jest bowiem to, że jest dość powszechnie nielubiana. Co prawda ostatnie sondaże są dla niej bardziej przychylne, niemniej wciąż tylko około jednej trzeciej wyborców uważa, że Clinton jest uczciwa i godna zaufania.

Wielu młodych wyborców wprost przyznaje, że jeśli na nią zagłosuje, to nie dlatego, że Clinton ich inspiruje, ale by powstrzymać na drodze do Białego Domu kontrowersyjnego kandydata Partii Republikańskiej. Dlatego głównym wyzwaniem sztabu Clinton jest utrzymać motywację tych ludzi, by poszli do urn. Są obawy, że zostaną w domu, jeśli będą zbyt pewni jej zwycięstwa.

Reklama

Dlatego po niedzielnej, drugiej już debacie prezydenckiej Clinton i Trumpa, którą wielu komentatorów uznało za remisową, pojawiły się opinię, że jest to remis korzystny dla Clinton. Komentatorzy w studio CNN spekulowali, że Trump zdołał odbudować nieco swą pozycję. Nokaut Trumpa mógłby nie tylko osłabić mobilizację wyborców, ale też groziłby jego wycofaniem z wyścigu i wystawieniem przez Republikanów innego kandydata, a to byłby dla Clinton najgorszy scenariusz.