Na niespełna miesiąc przed wyborami kandydatka Demokratów Hillary Clinton jest zdecydowaną faworytką w wyścigu do Białego Domu. Prowadzi z Trumpem nie tylko w sondażach ogólnokrajowych, ale także w kluczowych dla wyniku tzw. stanach wahadłowych, które raz głosują na Demokratów, a kiedy indziej na Republikanów.

W kilku stanach uznawanych za wahadłowe, jak Kolorado, Wirginia czy Wisconsin, jej przewaga nad Trumpem jest tak pewna, że sztab Clinton przestał tam nawet wydawać pieniądze na emisję spotów telewizyjnych.

Ale wykorzystując brak popularności Trumpa wśród wielu grup wyborców, Clinton chce też powalczyć o stany uznawane za typowo republikańskie, jak Georgia czy Arizona. Była sekretarz stanu ma też szansę wygrać w Utah, stanie, w którym od 48 lat zawsze wygrywali kandydaci Republikanów. Ujawnione taśmy z seksistowskimi nagraniami Trumpa sprawiły jednak, że kilku prominentnych Republikanów w tym stanie, m.in. gubernator Gary Herbert, wycofało poparcie dla biznesmana. Sondaż przeprowadzony już po skandalu z taśmami pokazał, że Trump i Clinton idą w Utah łeb w łeb; każde z nich może tam liczyć na 26 proc. poparcia. Sztab Clinton ma nadzieję na przejęcie głosów licznych w tym stanie mormonów, którzy od dawna wyrażają sprzeciw wobec antymuzułmańskich propozycji Trumpa.

Politycy Partii Demokratycznej liczą, że na fali wyborów prezydenckich uda im się wprowadzić więcej Demokratów do Kongresu, gdzie Republikanie dominują obecnie zarówno w Senacie, jak i Izbie Reprezentantów. To może im się udać zwłaszcza przy niskiej frekwencji, jeśli zniesmaczeni Trumpem wyborcy Partii Republikańskiej postanowią w ogóle nie iść do wyborów. Wówczas nie zagłosują także w wyborach do Senatu i Izby Reprezentantów. By temu zapobiec, poróżnieni z Trumpem liderzy GOP, w tym spiker Paul Ryan, maksymalnie koncentrują się teraz na kampanii do Kongresu.

Reklama

W najtrudniejszej sytuacji są kandydaci GOP ze stanów wahadłowych, gdzie bardziej umiarkowani wyborcy Partii Republikańskiej wykluczają poparcie nowojorskiego biznesmena. "Z pewnością nie zagłosują na Trumpa, ale jeśli nie zagłosują wcale, to będzie to dla nas katastrofalne w skutkach" - powiedział cytowany w "New York Timesie" strateg GOP Josh Holmes.

Przejęcie Senatu wydaje się na tym etapie w zasięgu ręki. Demokratom wystarczy zdobycie 4 mandatów. Uzyskanie większości w Izbie Reprezentantów jest natomiast - zadaniem większości obserwatorów - bardzo mało prawdopodobne, bo to wymagałoby zdobycia przez Demokratów aż 30 dodatkowych mandatów. Ale jeśli Clinton utrzyma swą przewagę nad Trumpem, to Demokraci mogą przynajmniej zwiększyć swą reprezentację w Izbie Reprezentantów, a to ułatwiłoby jej jako prezydentowi współpracę z Kongresem.

Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)