Analityk domu maklerskiego mBanku Rafał Sadoch zwraca uwagę, że polska waluta była w piątek najsłabsza wśród walut rynków wschodzących. "Co istotne miało to miejsce przy dobrych nastrojach na rynkach i niskim poziomie awersji do ryzyka. Na większości giełd można było zaobserwować nawet 1-proc. wzrosty" - podkreślił.

Dodał, że "przyczyn tej słabości należy upatrywać w opublikowanych szacunkach Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) dotyczących kosztów, jakie będą musiały ponieść banki z tytułu zwrotu spreadów, które nadzór oszacował na ponad 9 mld zł wobec niespełna 4 mld zł wskazanych przez Kancelarię Prezydenta".

Ocenił, że poranne wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej nie miały wpływu na notowania złotego. "Szef NBP Adam Glapiński odniósł się głównie do sytuacji w globalnej gospodarce i niepewności, jaka się utrzymuje. Jerzy Kropiwnicki natomiast uważa, że oczekiwania na obniżki stóp procentowych są nierealistyczne, a inflacja będzie stopniowo przyspieszać" - zauważył.

Jego zdaniem negatywne dla notowań złotego były piątkowe dane NBP o wysokości deficytu na rachunku obrotów bieżących w sierpniu. Deficyt wyniósł 4,5 mld zł wobec 2,79 mld.

Reklama