W serii wywiadów telewizyjnych w piątek rano (czasu waszyngtońskiego) Pence powiedział, że Trump osobiście zapewnił go, że oskarżenia są fałszywe.

„Wierzę mu. Jeszcze dzisiaj będzie publicznie ujawnionych więcej dowodów, które potwierdzą, że to wszystko jest fałszem” - powiedział w programie telewizji CBS This Morning”.

W piątek „Wall Street Journal” podał, że według Trumpa za oskarżeniami o napastowanie seksualne stoi meksykański miliarder Carlos Slim, jeden z najbogatszych ludzi na świecie.

Jako darczyńca dla fundacji charytatywnej Billa, Hillary i Chelsea Clintonów, Slim ma jakoby interes w tym, żeby wybory w USA wygrała Hillary Clinton. Meksykański miliarder jest poza tym udziałowcem w wydawnictwie publikującym „New York Timesa” - ma 17 procent akcji nowojorskiego dziennika.

Reklama

Konserwatywne media sugerują, że Slim wspomaga kampanię Clinton, ponieważ jako Meksykanin ma pretensje do Trumpa za obrażanie jego narodu. Jesienią ub.r. kandydat GOP na prezydenta powiedział, że nielegalni imigranci z Meksyku to „gwałciciele i handlarze narkotyków”.

Według komentatorów publicznego radia NPR, to właśnie rewelacje na temat powiązań Slima z kampanią Clinton mogą być zapowiadanym przez Pence'a „dowodem” na kłamliwość doniesień o oskarżeniach Trumpa o napastowanie seksualne.

W ostatnich dniach „New York Times”, a potem inne gazety i czasopisma opublikowały relacje kobiet, które opowiedziały, jak nowojorski miliarder bez ich zgody obmacywał je i całował w usta. Wcześniej ujawniono nagrania rozmów Trumpa, w których wulgarnie chwalił się tym, że „kobiety pozwalają mu na wszystko”, ponieważ „jest gwiazdą”.

Po tych rewelacjach notowania kandydata GOP w sondażach spadły. Obecnie większość sondaży wskazuje, że gdyby wybory odbyły się dzisiaj, Clinton wygrałaby je różnicą kilku punktów procentowych i zdecydowaną przewagą głosów elektorskich.

Najnowszy sondaż telewizji NBC i „Wall Street Journal” wskazuje na przewagę Clinton różnicą 9 punktów procentowych, a sondaż telewizji Fox – różnicą 7 punktów procentowych (45 do 38 procent). Zarówno „Wall Street Journal”, jak i telewizja Fox to media sympatyzujące z Republikanami.

Według zdecydowanej większości sondaży, Clinton przeważa obecnie nawet w niektórych stanach do niedawna uważanych za bastion GOP, jak Karolina Północna, i szanse są wyrównane w takich stanach jak Arizona.

Po skandalu z napastowaniem seksualnym wielu polityków GOP wycofało poparcie dla Trumpa, chociaż część z nich zmieniła znowu zdanie po ostatniej debacie telewizyjnej, którą wielu oceniło jako wygraną przez ich kandydata.

Nadal jednak Trump nie poszerza swojej bazy poparcia poza Republikanami od początku stawiających na jego kandydaturę. Większość kobiet woli Hillary Clinton. Nie zdołał też przyciągnąć do siebie więcej Latynosów i Afroamerykanów.

W tej ostatniej grupie popiera go zaledwie kilka procent wyborców. Po swoich wypowiedziach o latynoskich imigrantach i apelu o tymczasowy zakaz wjazdu do USA muzułmanów, wśród czarnoskórych i hiszpańskojęzycznych Amerykanów Trump uchodzi za ksenofoba i rasistę.

W czwartek – jak podał następnego dnia „Washington Post” - dziesięciu byłych kontrolerów wyrzutni rakiet nuklearnych podpisało list otwarty, który ostrzega, że Trumpowi nie powinno się powierzyć kontroli nad kodami atomowymi – co jest prerogatywą prezydenta USA.

Sygnatariusze listu piszą, że podejmowanie decyzji co do użycia broni nuklearnej wymaga „opanowania, właściwego osądu sytuacji, powściągliwości i zdolności dyplomatycznych” - cech, których, zdaniem kontrolerów, Trumpowi brakuje.

„Przeciwnie, wykazał on wielokrotnie, że łatwo go sprowokować, szybko odrzuca rady ekspertów i nie orientuje się w podstawowych problemach militarnych i międzynarodowych” - podkreślają autorzy listu.

Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)