"Otrzymaliśmy informację, która zmienia sytuację w naszym regionie" - tak wiadomość o pojawieniu się na Bałtyku dwóch rosyjskich okrętów skomentował minister obrony Szwecji Peter Hultqvist. "To jest, mimo wszystko, niepokojące i dotyczy wszystkich krajów wokół Morza Bałtyckiego" - podkreślił.

Szwedzka gazeta "Aftonbladet" napisała, że dwa rosyjskie okręty z Floty Czarnomorskiej minęły we wtorek wieczorem duńską cieśninę Wielki Bełt, kierując się w stronę Bałtyku. Prawdopodobnie, jak zaznaczają media, jednostki wpłyną do rosyjskiej enklawy Kaliningradu. Początkowo sądzono, że pozostaną one na Morzu Śródziemnym, aby wzmocnić udział Rosji w walkach w Syrii.

"Tym, co najbardziej niepokoi, to fakt wyposażenia okrętów w rakiety dalekiego zasięgu; znacznie większym niż niedawno przeniesione do Kaliningradu rakiety Iskander" - pisze "Aftonbladet".

Według szwedzkich mediów zdolne do przenoszenia broni jądrowej rosyjskie rakiety w regionie bałtyckim mogą teoretycznie osiągnąć cel oddalony maksymalnie o 2,6 tys. kilometrów.

Reklama

"Można to postrzegać jako sygnał polityczny. (Prezydent Władimir) Putin wie, że tym posunięciem przyciągnie uwagę. To jest demonstracja siły z jego strony" - powiedział szwedzkiej agencji prasowej TT wykładowca ze szwedzkiej Akademii Obrony Narodowej. Jak dodał, z "czysto wojskowego punktu widzenia" oznacza to, że Rosja jest w stanie osiągnąć cele w całej Skandynawii.

Według hiszpańskiego dziennika "El Pais" rosyjskie korwety mogły wypłynąć z Morza Śródziemnego dzięki zatankowaniu paliwa w porcie Ceuta, hiszpańskiej enklawie na północy Afryki. Jak pisze gazeta, choć formalnie Ceuta to terytorium Unii Europejskiej, jego przynależność do NATO jest niejasna. Od 2011 roku do tego portu zawinęło 60 rosyjskich okrętów wojennych.

>>> Czytaj też: Rosja wzmacnia Flotę Bałtycką. Powstaje dywizjon okrętów rakietowych