Sprawa dotyczy nieruchomości przy ulicy Sobieskiego 100. Znajduje się na niej m.in. apartamentowiec, który w PRL-u był hotelem i rezydencją dla radzieckich dyplomatów. Na jego teren miały wstęp tylko upoważnione osoby z ZSRR, a potem Federacji Rosyjskiej.

Ogłoszony w czwartek wyrok nakazowy nie jest prawomocny - zapadł w tzw. trybie zaocznym. Na jego ogłoszeniu stawiła się tylko przedstawicielka Prokuratorii Generalnej mec. Sylwia Hajnrych, która reprezentowała powodów - Skarb Państwa i miasto Warszawę. Sąd nadał wyrokowi rygor natychmiastowej wykonalności. Ponieważ jednak był to wyrok zaoczny, strona pozwana może od niego złożyć sprzeciw w terminie dwóch tygodni. Wówczas sąd powróci do badania tej sprawy.

"Należy zaznaczyć, że pozwana Federacja Rosyjska nie złożyła odpowiedzi na pozew, nie stawił się nikt z jej reprezentantów. Twierdzenia powoda objęte są domniemaniem prawdziwości" - wyjaśniała sędzia Dorota Stokowska-Komorowska.

Sąd wskazał, że nieruchomość nie została oddana ówczesnemu ZSRR w użytkowanie wieczyste. "Strona pozwana nie posiada żadnego tytułu prawnego do nieruchomości, od 20 lat budynek jest niezamieszkany i zrujnowany, choć ogrodzony i monitorowany" - zaznaczyła sędzia.

Reklama

Ponieważ - jak uzasadnił sąd - nieruchomość nie jest wykorzystywana na cele dyplomatyczne, nie można w tym przypadku mówić, że obejmują ją przywileje i immunitety dyplomatyczne.

Wkrótce - 9 listopada - Sąd Okręgowy w Warszawie ma wydać inny wyrok, w sprawie o bezumowne korzystanie przez Rosję z nieruchomości przy ulicy Sobieskiego, której dotyczył czwartkowy wyrok. Prokuratoria Generalna, która również w tamtej sprawie przed sądem reprezentuje prezydenta m.st. Warszawy, domaga się ponad 7,8 mln zł.

Chodzi o bezumowne korzystanie z tej nieruchomości w latach 2012-2015. Z przedstawionych przez Prokuratorię informacji wynika, że strona rosyjska jest poinformowana o toczącym się postępowaniu i że "rezygnuje z prawa do czynnego uczestnictwa w sprawie".

Przed sądem toczy się także sprawa dotycząca bezumownego korzystania przez Rosję z dwóch innych stołecznych nieruchomości: przy ulicy Bobrowieckiej 2b w latach 2009-2015 oraz przy ulicy Kieleckiej 45 w latach 2012-2015. W pierwszym przypadku pozew opiewa na 8,9 mln zł, w drugim na 7,6 mln zł, wraz z ustawowymi odsetkami. Trwają także - w odrębnych postępowaniach - spory sądowe o wydanie tych nieruchomości, czego domagają się władze Warszawy.

Federacja Rosyjska użytkuje w Polsce kilkanaście nieruchomości, m.in. w Warszawie. Część obiektów ma uregulowany stan prawny - są albo własnością Federacji Rosyjskiej, albo Rosja korzysta z nich na podstawie ważnych umów. Część nieruchomości strona rosyjska użytkuje bez ważnych - według polskiej strony - umów. Za nieruchomości te od jakiegoś czasu magistraty w Warszawie, a także w Gdańsku, naliczają opłaty i wzywają stronę rosyjską do ich uregulowania. Wobec braku odzewu, występują na drogę sądową.

We wszystkich procesach występuje ten sam problem, związany z doręczaniem pozwów stronie pozwanej, czyli Federacji Rosyjskiej. Z dwustronnej umowy polsko-rosyjskiej o pomocy prawnej z 1996 roku - którą stosuje sąd okręgowy - wynika, że tryb doręczenia polega na tym, iż sąd kieruje pozew do tłumacza przysięgłego, potem przesyła do rosyjskiego Ministerstwa Sprawiedliwości, które przekazuje go rosyjskiemu organowi właściwemu ds. nieruchomości zagranicznych Federacji Rosyjskiej.

Sprawa własności i opłat za placówki dyplomatyczne od długiego czasu jest kwestą sporną pomiędzy Polską a Rosją.

W 2015 roku Sąd Arbitrażowy Petersburga i Obwodu Leningradzkiego nakazał Konsulatowi Generalnemu RP zwolnienie nieruchomości i uregulowanie zadłużenia w wysokości 74,3 mln rubli z tytułu wynajmu. Sąd wydał też list egzekucyjny pozwalający na zaangażowanie komorników do eksmisji. Polska nie uznaje wyroku sądu arbitrażowego w Petersburgu ani kolejnych decyzji wydanych przez sąd i traktuje je jako decyzje niezgodne z prawem międzynarodowym.

Marcin Jabłoński (PAP)