Sejsmolodzy poinformowali, że wstrząsy wtórne na granicy dwóch regionów, Umbrii i Marche, mają magnitudę od 3 do 4; jeden miał 5.

Bez dachu nad głową jest ponad 40 tys. osób ze 100 miejscowości. Uruchomiono wielką machinę organizacyjną, by znaleźć dla nich schronienie na terenach, gdzie już odnotowano przymrozki.

"Nie możemy rozbić namiotów na kilka miesięcy w górach, gdzie leży śnieg" - podkreślił premier Matteo Renzi. Ogłosił, że ludzie, którzy stracili swe domy lub musieli opuścić zagrożone budynki zostaną umieszczeni w hotelach.

Przygotowuje się tysiące miejsc hotelowych w strukturach turystycznych na wybrzeżu w Marche.

Reklama

Szef rządu przyznał, że wiele osób nie chce opuścić swych miejscowości i domów nawet na tydzień. "Nie ma ofiar śmiertelnych, to przynosi wielką ulgę. Ale straty budowlane, gospodarcze, w dziedzictwie kulturalnym i religijnym są olbrzymie" - podkreślił Renzi. "Te miasteczka należą do włoskiej tożsamości, musimy je odbudować, szybko i dobrze. Zrobimy to, bo jesteśmy Włochami" - zapewnił.

Kontrole techniczne na zniszczonych terenach potwierdzają, że bardzo wiele miejscowości zostało niemal zrównanych z ziemią.

Liczone są też szkody w Rzymie, gdzie bardzo odczuwalny był niedzielny wstrząs.

W centrum Wiecznego Miasta zamknięty został most Mazziniego z powodu stwierdzonego pęknięcia. Niedostępne są też dwa historyczne kościoły: świętego Franciszka w centralnej dzielnicy Monti i bazylika przy Panteonie.

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)