"Japonia za pośrednictwem sektora prywatnego i publicznego przekaże nowemu rządowi swe pełne poparcie" - powiedział Abe.

Aung San Suu Kyi, która jest szefową birmańskiego MSZ i de facto kieruje rządem, wyraziła nadzieję, że środki te pomogą w rozwoju Birmy. Suu Kyi od wtorku przebywa z pięciodniową wizytą w Japonii, gdzie próbuje zachęcić do inwestowania w jej kraju oraz przekazania mu niezbędnej pomocy.

W środę przekonywała, że Birma potrzebuje wielkich inwestycji i ekspertów gospodarczych z nowymi pomysłami. Przyznała, że zreformowanie systemu gospodarczego zajmie sporo czasu i podkreśliła, że konieczne jest zdwojenie wysiłków w tym celu.

Jak komentuje agencja Reutera, Birma potrzebuje japońskich inwestycji i solidnych dwustronnych stosunków jako przeciwwagi dla swego największego partnera handlowego, Chin.

Reklama

Suu Kyi, dawna dysydentka, która przez wiele lat była więziona przez juntę wojskową, przebywa w Japonii w czasie, gdy Birma pogrążona jest w kryzysie związanym z wzrostem przemocy wobec prześladowanej muzułmańskiej mniejszości.

W stanie Arakan, na zachodzie kraju, żołnierze prowadzą operacje wymierzone w muzułmanów Rohingya po serii ataków wzdłuż północno-zachodniej granicy z Bangladeszem. Rząd jest przekonany, że rebelianci mają powiązania z islamistami z zagranicy.

Mieszkańcy stanu Arakan oraz obrońcy praw człowieka twierdzą, że siły bezpieczeństwa zabijały w ostatnim czasie nieuzbrojonych cywilów, paliły wsie i dokonywały gwałtów oraz arbitralnych aresztowań w tym regionie.

W 2012 roku w wyniku zamieszek na tle wyznaniowym w Arakanie zginęło ponad 200 osób, głównie Rohingya, a dach nad głową straciło 100 tys. ludzi.

Chociaż wielu przedstawicieli mniejszości Rohingya żyje w Birmie od pokoleń, nie mają obywatelstwa i przez stanowiących większość obywateli buddystów są uważani za nielegalnych imigrantów przybyłych z sąsiedniego Bangladeszu. Żyją w ubóstwie, mają ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej, rynku pracy, edukacji; nie mają swobody poruszania się.

Suu Kyi, która ze względu na dyskryminujący ją zapis w konstytucji nie mogła zostać prezydentem i musiała objąć stanowisko ministerialne, jest specjalnym doradcą nowego rządu i pełni rolę podobną do premiera. (PAP)