Brytyjska premier Theresa May zapowiedziała, że jej rząd do końca marca 2017 roku uruchomi artykuł 50., co rozpocznie dwuletnie negocjacje w sprawie wystąpienia z UE.

"W czasie tego procesu można zmienić zdanie" - oświadczył w telewizji BBC były brytyjski ambasador przy UE John Kerr.

"Jeśli kraj zdecydowałby, że właściwie nie chce opuszczać (UE - PAP), wszyscy byliby bardzo źli, że była to strata czasu. (...) Mogą próbować ustalić jakąś polityczną cenę, ale od strony prawnej nie mogą domagać się, aby kraj opuścił" Unię - wyjaśniał Kerr.

W czwartek Wysoki Trybunał (High Court) ma ogłosić, czy w sprawie formalnego procesu wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej musi się wypowiedzieć brytyjski parlament czy też może go zainicjować sam rząd.

Reklama

Wypowiadając się przed tym sądem w ub. miesiącu prokurator generalny Jeremy Wright stwierdził, że zawiadomienie w sprawie uruchomienia artykułu 50. będzie nieodwracalna.

Kerr, który według BBC doradza szkockiemu rządowi, stwierdził jednak, że artykuł 50. "nie jest nieodwołalny". Jak pisze Reuters, jeśli uruchomienie tego artykułu mogłoby być cofnięte, mogłoby to wpłynąć na negocjacje w sprawie Brexitu.

Kerr jest zwolennikiem tego, aby parlament albo obywatele - za pośrednictwem wyborów lub drugiego referendum - ponownie wypowiedzieli się w sprawie wyjścia z EU. Miałoby się to stać za rok, a maksymalnie za 1,5 roku - podaje BBC.

Były ambasador dodał, że jeśli Szkocja miałaby zagłosować za niepodległością, to najpewniej szybko udałoby się jej wejść do Wspólnoty. (PAP)