"Gdy demokracje podejmują działania prawne przeciwko przedstawicielom władz, którzy zostali wybrani (w wyborach - PAP), mają obowiązek uzasadniania swych działań i utrzymywania zaufania do systemu sądownictwa" - napisał Malinowski.

W nocy z czwartku na piątek turecka policja przeprowadziła obławy na domy liderów i deputowanych prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), która jest drugą co do wielkości siłą opozycyjną w tureckim parlamencie. Według rządu deputowani odmówili składania zeznań w związku ze śledztwem w sprawie "propagandy terrorystycznej". Działania te spotkały się z ostrą krytyką Unii Europejskiej.

W piątek formalnie aresztowano pięciu spośród 12 zatrzymanych deputowanych. Wśród nich jest dwoje współprzewodniczących tej partii - Selahattin Demirtas i Figen Yuksekdag.

Sądy zdecydowały o wypuszczeniu na wolność trzech innych deputowanych; mają być oni jednak objęci kontrolą sądową.

Reklama

W maju turecki parlament przyjął tymczasową nowelizację konstytucji, która pozbawiła immunitetu 138 parlamentarzystów, głównie deputowanych HDP.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan i rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), której jest założycielem, oskarżają lewicową HDP o to, że jest polityczną odnogą PKK. Władze Turcji, UE i USA uznają PKK za organizację terrorystyczną. HDP podkreśla, że sprzeciwia się przemocy i chce pokojowego rozwiązania konfliktu kurdyjskiego.

Stosunki na linii Ankara-Waszyngton, które i tak były napięte, pogorszyły się jeszcze bardziej po nieudanej próbie zamachu stanu w Turcji z 15 lipca. Ankara twierdzi, że za puczem stał muzułmański kaznodzieja Fethullah Gulen, który mieszka w USA, i oskarża Waszyngton o powolne tempo rozpatrywania wniosku o jego ekstradycję. (PAP)

jhp/ mc/