W piątek Senat rozpatrywał ustawę o wsparciu kobiet w ciąży i rodzin "Za życiem". Wcześniej, w tym samym dniu, ustawa została przyjęta przez Sejm, dokąd trafiła w środę. Ma ona zapewnić wsparcie rodzinom, w których na świat przychodzi dziecko z poważnymi wadami lub nieuleczaną chorobą.

Ustawa jest pierwszym etapem realizacji kompleksowego programu wsparcia osób z niepełnosprawnościami; zapisano w niej, że program ma powstać do końca tego roku.

W Senacie o nowych przepisach mówili pełnomocnik rządu ds. niepełnosprawnych, wiceminister rodziny Krzysztof Michałkiewicz i wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas.

"Ta ustawa, ten program, to jest początek działań, jakie rząd zamarza podjąć, jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów rodzin osób niepełnosprawnych" - zadeklarował Michałkiewicz. Jak mówił, rząd uważa, że jego zadaniem "jest przygotować dobre rozwiązania, które w sposób praktyczny będą opowiedzeniem się za życiem, będą stworzeniem systemu wsparcia dla dzieci, które wymagają specjalnej troski".

Reklama

"Osobiście uważam, że życie trzeba przyjąć, ale to musi być zawsze decyzja indywidualna. Uważam, że (...) kobiety, które się decydują na urodzenie dziecka z wadą, z niepełnosprawnością, wymagają tylko szacunku, uznania, natomiast często w wypowiedziach, które wokół tej ustawy się pojawiają, tego szacunku brak" – dodał pełnomocnik rządu.

Michałkiewicz mówił, że ustawa to szansa na objęcie rodzin, które dowiadują się o ciężkiej chorobie dziecka, opieką hospicjów perinatalnych. "Ustawa daje szansę, że te hospicja będą wspierane, będą miały kontrakty, będą finansowane i będą udzielać opieki tym matkom i tym rodzinom, które są w najtrudniejszej sytuacji" - powiedział.

Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika - jak mówił wiceminister Pinkas - rocznie jest ok. 13 tys. trudnych ciąż. W sumie - dodał - niepełnosprawnych dzieci jest ok. 200 tys., przy czym 80 tys. to są "bardzo istotne niepełnosprawności, głównie zespoły genetyczne", a ok. 6 tys. to dzieci z "naprawdę bardzo ciężkimi genetycznymi wadami". "W tej chwili jesteśmy w stanie dzięki temu programowi dać istotne wparcie medyczne wszystkim dzieciom" - powiedział.

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł - który, jak sam zastrzegł, występował w debacie jako senator - podkreślał, że rozwiązania zawarte w ustawie są "alternatywą dla aborcji". "Danie tej alternatywy jest pewnym wsparciem możliwości podjęcia decyzji odmiennej niż ta, która się narzuca. Którą narzuca taki model życia, jaki coraz częściej się spotyka. Żeby pójść łatwiejszą drogą" - powiedział.

Jego zdaniem decyzja o urodzeniu niepełnosprawnego dziecka jest heroizmem. "Żadne wsparcie państwa ani 4 tys. ani 104 tys., ani jeszcze więcej, nie zastąpi tego aktu, takiego wyboru, który będzie zawsze heroiczny" - mówił.

Ustawa stanowi m.in., że z tytułu urodzenia poważnie chorego dziecka przysługiwać będzie jednorazowy zasiłek w wysokości 4 tys. zł; warunkiem otrzymania go będzie m.in. pozostawanie ciężarnej pod opieką lekarza, do którego musi się zgłosić do 10. tygodnia ciąży.

Michałkiewicz, pytany o ten wymóg, zwrócił uwagę, że jest to rozwiązanie zaczerpnięte z rozwiązań prawnych wprowadzonych przed dekadą razem z "becikowym", a także przy dodatku macierzyńskim. "Chcemy zrobić na początku roku przegląd świadczeń rodzinnych i chcemy się nad tym pochylić. Zgadzam się, że ten 10. tydzień powinien być zachętą (dla kobiet do kontaktu z lekarzem – PAP), natomiast nie może być sztywnie określony, bo może okazać się, że jest to ze szkodą dla matki, która z jakichś powodów, często obiektywnych, nie mogła w 10. tygodniu ciąży trafić do ginekologa, np. była za granicą" – wyjaśnił.

Senator Dorota Czudowska (PiS) przekonywała, że to słuszne rozwiązanie. "Jako lekarz bronię tych 10 tygodni ciąży. Nie tylko dlatego, że jest to zgodne z innymi ustawami. Ja po prostu Polki uważam za światłe kobiety. Nie wyobrażam sobie, że można być w ciąży 10 tygodni i o tym nie wiedzieć" - mówiła.

Senatorowie PO zgłosili do ustawy poprawki. Powtarzali, że ustawa ma charakter koniunkturalny. "Ta ustawa ma stanowić alibi dla planowanych posunięć w przyszłości, ograniczających możliwości usuwania ciąży" – powiedziała Barbara Zdrojewska (PO).

"Ustawa ma uspokoić tych wszystkich zaniepokojonych, którzy boją się, że kobiety w Polsce będą przymuszane do rodzenia dzieci i będą pozbawione decyzji w tej sprawie w sytuacji, kiedy płód jest nieodwracalnie uszkodzony" – mówił Mieczysław Augustyn (PO). Dodał, że cieszy się z deklaracji Michałkiewicza, że nie ma zamiaru zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. "Ale podchodzę do tej deklaracji z bardzo dużą rezerwą" – zaznaczył.

Złożył pakiet poprawek, który zmierza do tego, by świadczenia przewidziane w ustawie mogły obejmować wszystkie dzieci z orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności lub orzeczeniem o niepełnosprawności, jeśli jest tam również wskazanie o konieczności stałej i długotrwałej opieki.

Poprawki złożył też Jan Rulewski (PO). Jedna z nich przewiduje, że prawo do wyrobów medycznych i leków przysługiwałoby nie tylko niepełnosprawnym dzieciom do 18. roku życia, lecz także osobom pełnoletnim do czasu ukończenia nauki w szkole, jednak nie dłużej niż do ukończenia 21. lub 24. roku życia w zależności od typu szkoły.

Rulewski krytykował też tempo prac nad ustawą. Wskazywał, że jest to kolejna ustawa procedowana w ekspresowym tempie. "Wszystkie te działania łączy jedno: brak rozmowy, rozwód z opinią publiczną, odwracanie się od opinii publicznej, i to w sprawach od drobnych do najważniejszych" - mówił. Ustawę nazwał "legislacyjnym bękartem", który wynikł ze złej współpracy między środowiskami pro-life a rządem.

Piotr Zientarski (PO) złożył poprawkę, żeby na dziecko, u którego stwierdzono ciężkie i nieodwracalne upośledzenie albo nieuleczalną chorobę zagrażającą życiu, które powstały w prenatalnym okresie rozwoju dziecka, w czasie porodu lub wczesnego dzieciństwa, przysługiwało comiesięczne świadczenie w wysokości 1000 zł.

Jadwiga Rotnicka (PO) zwróciła uwagę na przepis, zgodnie z którym wypłata świadczenia dla kobiet, które zdecydują się na urodzenie niepełnosprawnego dziecka, będą wypłacane, jeśli kobieta pozostawała pod opieką medyczną nie później niż od 10 tygodnia ciąży do porodu. Jak mówiła, "jeżeli rzeczywiście chcemy podejść z sercem" do tych kobiet, przepis ten powinien zostać wprowadzony później, od początku listopada 2017 r. Taką też poprawkę złożyła.

Augustyn i Rulewski chcą ponadto, by pieniądze na asystentów rodziny pochodziły nie z Funduszu Pracy, lecz z budżetu państwa. (PAP)