Earnest dodał, że o krytycznym stanowisku USA poinformował stronę turecką wysokiej rangi przedstawiciel Departamentu Stanu.

Rzecznik Departamentu Stanu John Kirby sprecyzował, że zastępca sekretarza stanu USA Antony Blinken rozmawiał wcześniej w piątek z "tureckim ministerstwem spraw zagranicznych" i wyraził dezaprobatę amerykańskiej administracji w związku z tymi zatrzymaniami, a także ograniczaniem dostępu do internetu.

Rzecznik Białego Domu powiedział, że Ameryka bierze pod uwagę fakt, iż Turcją wstrząsnęły ostatnio zamachy, ale podkreślił też, że Ankara jest "szczególnie zobowiązana" do tego, by wzmocnić zaufanie opinii publicznej do rządów prawa w Turcji.

Dodał, że kraje demokratyczne muszą zezwalać na wyrażanie różnych opinii, a ograniczanie fundamentalnych swobód obywatelskich nie jest antidotum na terroryzm.

Reklama

W nocy z czwartku na piątek turecka policja przeprowadziła obławy na domy liderów i deputowanych prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), która jest drugą co do wielkości siłą opozycyjną w tureckim parlamencie. Według rządu deputowani odmówili składania zeznań w związku ze śledztwem w sprawie "propagandy terrorystycznej".

W piątek formalnie aresztowano siedmiu spośród 12 zatrzymanych deputowanych. Wśród nich jest dwoje współprzewodniczących tej partii - Selahattin Demirtas i Figen Yuksekdag.

Sądy zdecydowały o wypuszczeniu na wolność trzech innych deputowanych; mają być oni jednak objęci kontrolą sądową.

W maju turecki parlament przyjął tymczasową nowelizację konstytucji, która pozbawiła immunitetu 138 parlamentarzystów, głównie deputowanych HDP.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan i rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), której jest założycielem, oskarżają lewicową HDP o to, że jest polityczną odnogą PKK. Władze Turcji, UE i USA uznają PKK za organizację terrorystyczną. HDP podkreśla, że sprzeciwia się przemocy i chce pokojowego rozwiązania konfliktu kurdyjskiego.

Stosunki na linii Ankara-Waszyngton, które i tak były napięte, pogorszyły się jeszcze bardziej po nieudanej próbie zamachu stanu w Turcji z 15 lipca. Ankara twierdzi, że za puczem stał muzułmański kaznodzieja Fethullah Gulen, który mieszka w USA, i oskarża Waszyngton o powolne tempo rozpatrywania wniosku o jego ekstradycję. (PAP)

fit/ mc/