Chiny zapowiedziały w środę, że chcą utrzymać dobre stosunki ze Stanami Zjednoczonymi po tym jak kandydat Partii Republikańskiej Donald Trump został wybrany na prezydenta. Pekin oczekuje, że wzajemne stosunki będą stabilnie się rozwijać.

Rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych podkreślił, że Pekin czeka na współpracę z nowym gospodarzem Białego Domu. Jak przypomina agencja Kyodo Trump podczas kampanii wyborczej wielokrotnie oskarżał Chiny o kradzież USA milionów miejsc pracy.

Tymczasem Japonia poinformowała o wysłaniu do stolicy Stanów Zjednoczonych wysokich rangą urzędników, którzy mają spotkać się z osobami, które będą odpowiedzialne za kształt przyszłej administracji w Białym Domu.

Na czele delegacji stanął doradca premiera Shinzo Abego, Katsuyuki Kawai. Przedstawiciele Tokio mają wyjechać do Stanów Zjednoczonych na początku przyszłego tygodnia. Premier Abe podjął decyzję o wysłaniu delegacji po opublikowaniu informacji o wyraźnym prowadzeniu kandydata Partii Republikańskiej w wyścigu o fotel prezydencki w USA.

Reklama

"Przygotowywaliśmy się na to, aby móc odpowiedzieć na wszelkie zaistniałe sytuacje, ponieważ nasze stanowisko na temat sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi pozostaje fundamentem naszej dyplomacji, niezależnie od tego, kto będzie przyszłym prezydentem" - mówił szef gabinetu premiera Yoshihide Suga. Tokio pogratulowało jednocześnie Trumpowi wyboru na prezydenta.

Wielokrotnie krytykujący w przeszłości administrację prezydenta USA Baracka Obamy prezydent Filipin Rodrigo Duterte przesłał Trumpowi "gorące gratulacje". Zapowiedział, że jest gotowy do dialogu w celu wzmocnienia wzajemnych relacji - mówił przedstawiciel filipińskiej głowy państwa Martin Andanar.

W komunikacie podkreślił, że Duterte "oczekuje pracy wraz z przyszłą administracją w celu wzmocnienia amerykańsko-filipińskich stosunków opartych na wzajemnym szacunku, korzyściach i wspólnym zaangażowaniu dla idei demokracji i rządów prawa".

Z gratulacjami do Trumpa zwrócił się też premier Malezji Mohamed Najib bin Abdul Razak. Oceniając amerykańskie wybory powiedział, że obywatele tego kraju wybrali kandydata, który będzie mniej angażować się w zagraniczne interwencje. Jednocześnie wyraził nadzieję na kontynuację partnerstwa z USA. (