Trudno jest przewidywać działania Trumpa jako prezydenta wobec UE, bo w kampanii wyborczej jego propozycje nigdy nie wyszły poza mgliste ogólniki, jednak republikański kandydat nigdy nie krył swojego sceptycznego nastawienia do Unii, a nawet przewidywał jej rychły rozpad.

Przed czerwcowym referendum, w którym Brytyjczycy zagłosowali za wystąpieniem swego kraju z UE, Trump pozytywnie oceniał takie rozwiązanie. "Miałem już do czynienia z Unią Europejską, jest bardzo, bardzo zbiurokratyzowana i bardzo, bardzo uciążliwa. Jeśli chodzi o Wielką Brytanię, to powiedziałbym (jej mieszkańcom): +Po co wam ona?+. Ale to ludzie powinni podjąć decyzję" - mówił.

W obliczu głosowania ws. Brexitu przewidywał też rozpad Wspólnoty z powodu reakcji na kryzys migracyjny. "Ludzie przemówili. Uważam, że UE się rozpadnie (...). Jestem przekonany, że gdyby nie kwestia imigracji, UE by to nie groziło. Ludzie mają dość. Sami się przekonacie, że inne kraje pójdą śladem (Wielkiej Brytanii)" - powiedział w wywiadzie dla brytyjskiego "Timesa".

Jak zauważał brytyjski tabloid "Express", po podobnych wypowiedziach zwycięstwo Trumpa w wyborach może ośmielić i wzmocnić "populistyczne prawicowe ugrupowania w Europie w walce z politycznym establishmentem".

Reklama

Zapytany, co sam zrobiłby, by zahamować napływ migrantów do Europy, Trump powiedział: "Nie wpuściłbym ich. Pomógłbym im, ale zawracałbym ich i może stworzył im na miejscu bezpieczne strefy w jakiejś formie". Polityk, znany ze stanowczego sprzeciwu wobec imigracji, ocenił też, że jeśli UE nie wprowadzi restrykcyjnych przepisów imigracyjnych, "za 10 lat będzie nie do poznania".

Jak podkreślał we wtorek "Express", "Europa bacznie obserwuje wybory w USA wśród obaw, że Trump mógłby zagrozić bezpieczeństwu kontynentu i jego układom handlowym". "Newsweek" zauważa, że Trump różni się od Demokratki Hillary Clinton przede wszystkim w kluczowych dziedzinach związanych z UE - obronności oraz handlu.

W kampanii Republikanin wyrażał gotowość do ustępstw wobec Rosji i podziw dla Władimira Putina, którego chwalił za mocne przywództwo. Mówił m.in., że jako prezydent USA rozważyłby uznanie zaanektowanego Krymu za część Rosji, jeśli miałoby to poprawić stosunki między Waszyngtonem i Moskwą oraz umocnić ich wspólną walkę z dżihadystycznym Państwem Islamskim (IS).

Obawy w Europie wzbudziły też jego wypowiedzi o możliwym wycofaniu się USA z NATO i nazwanie tej organizacji "przestarzałym" sojuszem, który kosztuje USA "majątek". Od tego czasu zdążył wycofać się z tych słów, zapewniając, że "całkowicie popiera NATO", jednak zdaniem ekspertów jego słowa wyrządziły szkodę. "Jego sympatia dla Putina i transakcyjne podejście do obrony Europy powinno być powodem do niepokoju dla każdego państwa w Europie, które w kwestii obrony polega na NATO" - zaznacza Sophia Besch z think tanku Centre for European Reform.

Zdaniem "Newsweeka" Trump - podobnie jak urzędujący prezydent USA Barack Obama, choć zapewne w większym stopniu - będzie nalegał na renegocjację budżetu NATO i zwiększanie wydatków na obronność przez państwa europejskie.

Trump jako prezydent USA może też sprawić, że na czas nieokreślony zamrożone zostaną negocjacje w sprawie umowy o wolnym handlu między UE a USA (TTIP). W kampanii Republikanin krytycznie wypowiadał się bowiem o wszelkich podobnych porozumieniach zawartych dotychczas przez USA, obwiniając je m.in. o odpływ miejsc pracy. Jednocześnie określa się jako zwolennik wolnego handlu. (PAP)