"Niektóre decyzje prawne czy administracyjne wydają się nosić ślad podejścia partyjnego" – powiedziała podczas konferencji prasowej w Nowym Jorku podsumowującej działalność misji obserwacyjnej OBWE przy wyborach prezydenckich w USA.

"Niedawne zmiany wprowadziły pewne zamieszanie, gdy chodzi o przejrzystość reguł" – dodała Glover.

W niektórych stanach przyjęto ustawy wymagające przy rejestracji do wyborów lub przed oddaniem głosu okazania dowodu tożsamości ze zdjęciem. Część tych ustaw została zakwestionowana w sądach po pozwach wnoszonych przez Afroamerykanów i Latynosów. Argumentowali oni, że takie przepisy mogą uniemożliwić głosowanie wielu wyborcom, którzy nie posiadają prawa jazdy, służącego w USA jako dowód tożsamości.

OBWE skierowała na listopadowe wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych blisko 300 obserwatorów, którzy śledzili wybory w 33 stanach. W ocenie OBWE jej obserwatorzy napotkali przeszkody w monitorowaniu procedury wczesnego głosowania, a także samego głosowania w dniu 8 listopada aż w 19 spośród tej objętej monitoringiem grupy 33 stanów.

Reklama

Najwięcej problemów stwarzał problem rejestracji wyborców. W niemal połowie z objętych monitoringiem lokali wyborczych zdarzały się przypadki, że nazwisk wyborców, którzy chcieli głosować, nie można było odnaleźć na listach. "Stawia to pod znakiem zapytania efektywność systemu rejestracji wyborców" – podkreślono w komunikacie misji OBWE.

OBWE nie odnotowała poważniejszych prób zawstydzania czy zastraszania wyborców oddających głos, ale obrońcy praw człowieka w USA mówią o 35 tys. sygnałach o incydentach tego rodzaju, jakie ich struktury otrzymały przez telefon – pisze agencja Reutera.

OBWE monitoruje wybory w USA od 2003 r. W 2016 r. po raz pierwszy swoich obserwatorów przysłała do USA także Organizacja Państw Amerykańskich (OAS).

Jeszcze przed rozpoczęciem misji OBWE zwracała uwagę na nowe regulacje prawne ograniczające czynne prawo wyborcze oraz nowe techniki głosowania (komputery), które mogłyby stwarzać problemy z jego weryfikacją.

Wybory w USA nie odbywają się według jednolitej ordynacji - organizują je poszczególne stany. Dwanaście stanów zabrania wstępu do lokali wyborczych zagranicznym obserwatorom. W czasie wyborów w 2012 roku władze stanów Teksas i Iowa zagroziły obserwatorom OBWE, że zostaną aresztowani, jeśli pojawią się w lokalach wyborczych. (PAP)

mars/