Dla centroprawicowej GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii), głównej siły w rządzącej od dwóch lat koalicji, wynik Caczewej w I turze był pierwszą porażką partii od jej powstania w 2006 r., a perspektywa przegranej skłoniła przedstawicieli władz do wygłoszenia serii pesymistycznych prognoz.

Przed wyborami Borysow zapowiedział, że jeżeli Caczewa przegra pierwszą turę, gabinet poda się do dymisji. W noc po tym głosowaniu powiedział, że odejdzie ze stanowiska w razie porażki swojej kandydatki w drugiej turze. Później kilkakrotnie potwierdził, że złoży dymisję swojego mniejszościowego gabinetu jeszcze w niedzielę wieczorem po drugiej turze.

Od poniedziałku ministrowie i merowie z GERB snuli apokaliptyczne prognozy. Szef resortu finansów Władisław Goranow powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że w razie dymisji rządu nie będzie budżetu na 2017 r.

„Boję się o nasze państwo” – oświadczył z kolei szef dyplomacji Danieł Mitow w telewizji, zapytany o perspektywę zwycięstwa Radewa, generała rezerwy i kandydata opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP).

Reklama

Mer Sofii Jordanka Fandykowa oceniła, że perspektywa wyborczej wygranej kandydata opozycji jest „zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego”. Mer miasta Sliwen Stefan Radew zapowiedział wstrzymanie programu odnawiania mieszkań, zamknięcie przedszkoli, a nawet przerwanie dostaw prądu.

Sama Caczewa w oświadczeniu stwierdziła, że alternatywą dla jej zwycięstwa w wyborach jest „międzynarodowa izolacja, zamrożenie unijnych funduszy i korupcja, którą BSP przynosi za każdym razem, kiedy dorywa się do władzy”.

Radew nazwał te prognozy „wyrazem bezsilności”, a ich autorów - „dilerami strachu”. „Chcą przekształcić osobistą porażkę w tragedię narodową” – mówił.

W środę premier Borysow przyznał, że jako premier i przywódca partii musiał powstrzymać swoich podwładnych, zwłaszcza merów, od głoszenia „apokaliptycznych przepowiedni”. „Nie należy straszyć ludzi. Sądzę, że dla każdego rządu istnieje alternatywa. Słońce wzejdzie i bez koguta” – powiedział w wywiadzie telewizyjnym.

Wcześniej znany socjolog Andrej Rajczew ocenił, że tegoroczna kampania zakrawa na kpinę, a grożenie przez premiera dymisją przynosi odwrotny skutek, mobilizując jego przeciwników.

„(Autorzy kampanii GERB) przenieśli akcent z Caczewej na Borysowa. Obecnie nie mówią +Głosujcie na Caczewą+, a +Głosujcie tak, by Borysow nie upadł+. To przyciągnie do urn pewną liczbę zwolenników Caczewej, lecz w kraju jest bardzo wiele osób, które chcą, by Borysow odszedł ze stanowiska” – powiedział Rajczew.

Według jedynego do czwartku sondażu w sprawie drugiej tury, jaki przeprowadziła bułgarska filia Gallupa, Radew prowadzi i wygra wybory z wynikiem 55 proc. głosów. Badanie przeprowadzono w dniach 8 i 9 listopada z udziałem 867 obywateli.

W czasie pomiędzy dwiema turami wyborów ważne były reakcje partii, których kandydaci przegrali w minioną niedzielę. Zjednoczeni nacjonaliści, których kandydat Krasimir Karakaczanow zajął trzecie miejsce z 15 proc. głosów, podobnie jak mała lewicowa partia ABW wezwały swych zwolenników, by głosowali zgodnie z własnymi poglądami. Centroprawicowy Blok Reformatorski, który ma w gabinecie pięciu ministrów, poparł Caczewą.

Wpływowa partia tureckiej mniejszości Ruch na rzecz Praw i Swobód (DPS) formalnie nie poparła żadnego z kandydatów, lecz w noc po pierwszej turze jej lider Mustafa Karadayi powiedział: „Istnieje potrzeba zmiany i spodziewamy się, że nasi wyborcy poprą kandydata, który na tę zmianę będzie pracować”. „Zmiana” jest jednym z haseł Radewa.

Według sondażu Gallupa Radewa poprze 75 proc. wyborców zjednoczonych nacjonalistów, połowa zwolenników biznesmena Weselina Mareszkiego, który w pierwszej turze zajął czwarte miejsce, a także ok. 30 proc. zwolenników Bloku Reformatorskiego i wszyscy zwolennicy lewicowych kandydatów z pierwszej tury.

Na pytanie Gallupa, kto lepiej będzie bronił interesów Bułgarii, 59 proc. respondentów odpowiedziało, że Radew, a 23 proc. że Caczewa.

Uprawnionych do udziału w głosowaniu jest 6,8 mln osób. W pierwszej turze głosowało ok. 4 mln. W drugiej spodziewana jest niższa frekwencja.

Prerogatywy prezydenta w Bułgarii są dość ograniczone; parlament może odrzucić jego weto zwykłą większością, a jego inicjatywa ustawodawcza ogranicza się do zmian w konstytucji.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)