Według portalu Radia Wolna Europa w stolicy protestowało w poniedziałek kilkaset osób, a według innych źródeł - od 2 do niemal 3 tysięcy (według agencji AP). Wczesnym popołudniem zebrali się oni na placu Narodowym przed budynkiem rządowym, a następnie udali się pod siedzibę komisji wyborczej, gdzie żądali dymisji jej kierownictwa.

Później koło pomnika zasłużonego dla Mołdawii hospodara Stefana Wielkiego (1457-1504) zapalili świece i skandowali: "Wstań, Stefanie!" oraz hasła antysocjalistyczne i "Precz z Dodonem!", "Precz z Moskwą!". Następnie wrócili na plac Narodowy, by domagać się powtórzenia drugiej tury wyborów.

Demonstracja - według agencji AP - odbywała się spokojnie, policja nie interweniowała.

W drugiej turze wyborów w niedzielę Dodon zdobył 52,3 proc. głosów, a jego rywalka, szefująca Partii Akcji i Solidarności (PAS) Maia Sandu, ekonomistka i była minister oświaty dostała 47,7 proc. głosów. W przeciwieństwie do Dodona Sandu stawia na integrację europejską.

Reklama

Dodon, były minister gospodarki i szef Partii Socjalistów Republiki Mołdawii (PSRM), który krytykuje prounijny kurs kraju, oznajmił swoje zwycięstwo w wyborach już o północy i zaapelował o spokój, obiecując, że będzie prezydentem wszystkich Mołdawian i będzie zabiegać o dobrosąsiedzkie stosunki z Rumunią i Ukrainą.

Chce on również przywrócenia stosunków z Rosją, która w 2014 roku, po podpisaniu przez Mołdawię układu stowarzyszeniowego z Unią Europejską, nałożyła na mołdawskie wina, owoce i warzywa embargo pod pretekstem niedostatecznych standardów bezpieczeństwa żywności. (PAP)