Reuters omawia ten wywiad w środę, podkreślając, że niemieckie obawy są podobne do tych, które przed wyborami prezydenckimi w USA wyrażały tamtejsze służby.

Maassen zwrócił uwagę na przypadek rozpowszechniania na początku tego roku przez rosyjskie media informacji o zgwałceniu w Berlinie młodej Rosjanki przez imigrantów, czemu władze niemieckie zaprzeczyły. "Mogłoby się to wydarzyć ponownie w przyszłym roku i jesteśmy zaalarmowani" - powiedział szef kotrwywiadu.

"Mamy wrażenie, że jest to część hybrydowego zagrożenia, mającego na celu wpłynięcie na opinię publiczną i na proces decyzyjny" - dodał.

W lutym dziennik "Sueddeutsche Zeitung" nazwał klasycznym przykładem rosyjskiej dezinformacji tamten przypadek 13-letniej dziewczynki z Berlina pochodzącej z rodziny o korzeniach rosyjskich. W styczniu nastolatka zaginęła, a po odnalezieniu się twierdziła, że została uprowadzona i zgwałcona przez "cudzoziemców o południowym wyglądzie". Rosyjskie media nagłośniły ten temat, oskarżając niemieckie władze o tuszowanie skandalu. W obronie "naszej Lizy" stanął minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, publicznie domagając się od Berlina wyjaśnień. Szybko okazało się, że dziewczynka z powodu kłopotów w szkole ukrywała się w mieszkaniu kolegi, a uprowadzenie i gwałt zmyśliła.

Reklama

Maassen podkreślił, że ważne jest ujawnianie opinii publicznej takich kampanii. "Gdy ludzie zdadzą sobie sprawę, że informacje, które dostają, są nieprawdziwe (...), te toksyczne kłamstwa stracą skuteczność" - powiedział.

>>> Czytaj też: Dokąd uciekać w razie wojny? Część superbogaczy już się tam przenosi