"Potępiam ich. Nie są to grupy, które chcę zagrzewać do walki" - napisał prezydent elekt we wtorek na Twitterze, po tym jak wystąpienia neonazistów spotkały się z licznymi protestami. Potępił ich też na spotkaniu z redakcją "New York Timesa" tego samego dnia. Przeciw białym nacjonalistom zaprotestowało m.in. Muzeum Holocaustu w stolicy USA.

"Holocaust nie zaczął się od zabijania, tylko od słów. Muzeum wzywa wszystkich obywateli amerykańskich, naszych religijnych i świeckich przywódców, oraz kierownictwo wszystkich władz rządowych, aby stawiło czoła rasistowskiemu myśleniu i dzielącej społeczeństwo mowie nienawiści" - czytamy w jego oświadczeniu.

Do Waszyngtonu zjechali na weekend działacze tzw. National Policy Institute (NPI), ultraprawicowego think-tanku propagującego ideologię rasowej supremacji białych i konieczność utrwalenia hegemonii Amerykanów europejskiego pochodzenia w USA. Na czele organizacji stoi 38-letni Richard Spencer ze stanu Montana. NPI wzywa m.in. do zamrożenia imigracji do USA na 50 lat i preferencji dla Europejczyków przy przyznawaniu wiz.

Suprematyści zebrali się w piątek wieczorem we włoskiej restauracji w dzielnicy Friendship Heights, gdzie celebrowali wygraną Donalda Trumpa. Na kolacji wznosili wyprostowane ręce w nazistowskim pozdrowieniu. Restauracja przeprosiła potem tłumacząc się, że grupa zarezerwowała salę pod zmienioną nazwą.

Reklama

Następnego dnia około 300 członków NPI zgromadziło się w sali budynku im. Ronalda Reagana w centrum Waszyngtonu, nieopodal Białego Domu. Pod gmachem protestowała grupa demonstrantów. Doszło do bójki wchodzących do budynku nacjonalistów z demonstrantami.

Zebranie, otwarte dla prasy, zaczęło się od przemówień, w których działacze NPI wychwalali Trumpa i atakowali media za nieprawdziwe, ich zdaniem, informowanie o programie i osobowości prezydenta elekta. "Użyjmy tu niemieckiego określenia: 'Luegen Preise'! (Kłamliwa prasa)", powiedział Spencer. Określenie to było jednym ze sloganów Hitlera przeciwko liberalnej prasie w Republice Weimarskiej, która przed 1933 r. ostrzegała Niemcy przed nazizmem.

Z upływem czasu, jak zrelacjonował zgromadzenie "New York Times", przemówienia stawały się coraz bardziej radykalne. Spencer zaczął wykrzykiwać: "Heil Trump, heil naszemu narodowi, heil zwycięstwu!". Część zebranych wznosiła dłonie w nazistowskim pozdrowieniu.

Budynek im. Ronalda Reagana, gdzie odbyło się zebranie, należy do rządu, ale zarządza nim prywatna firma Trade Center Management Associates. Firma tłumaczy, że miała prawo wynająć pomieszczenia skrajnym nacjonalistom, ponieważ kontrakt z rządem wymaga, by odmawiała tego tylko w wypadku zagrożenia bezpieczeństwa ze strony osób lub organizacji starających się o wynajem.

Pierwsza poprawka do konstytucji USA gwarantuje wszystkim, z nazistami włącznie, prawo do publicznego wypowiadania swych poglądów, organizowania się i zgromadzeń.

Komentatorzy telewizji CNN i MSNBC zwracają uwagę, że prawicowy magazyn Breitbart News.com pisał z sympatią o organizacji Spencera. Wydawca magazynu, Steve Bannon, szef kampanii wyborczej Trumpa, został mianowany jego głównym strategiem w Białym Domu.

W poniedziałek rzecznik sztabu prezydenta elekta Bryan Lanza wydał oświadczenie w jego imieniu będące, zdaniem zwolenników Trumpa, odcięciem się od NPI i innych ugrupowań neonazistowskich.

"Prezydent elekt Trump nadal potępia rasizm wszelkiego rodzaju i został wybrany, ponieważ będzie przywódcą wszystkich Amerykanów. Kto myśli inaczej, całkowicie błędnie przedstawia ruch, który zjednoczył Amerykanów wszelkiego możliwego pochodzenia" - oświadczył Lanza.

Doradca pięciu prezydentów z obu partii David Gergen powiedział jednak w telewizji CNN w poniedziałek, że oświadczenie jest "dalece niewystarczające", by rozproszyć obawy na temat związków neonazistów z obozem zwolenników Trumpa.

Dopiero następnego dnia, we wtorek, Trump wypowiedział się osobiście na temat ich wystąpień w Waszyngtonie i potępił je.

Bannon zdystansował się od białych rasistów mówiąc, że jest "amerykańskim nacjonalistą", a nie "białym nacjonalistą". Trzonem przesłania kampanii Trumpa – podkreślają jego sympatycy – nie jest hegemonia białych w USA, lecz ograniczenie niekontrolowanej, nielegalnej imigracji. W kampanii Trump wielokrotnie – zwłaszcza w jej ostatnich miesiącach – zaznaczał, że zależy mu na poparciu Afroamerykanów i Latynosów. Nazwał nielegalnych meksykańskich imigrantów "gwałcicielami" i "handlarzami narkotyków", ale nigdy nie obraził w podobny sposób czarnych Amerykanów.

Krytycy prezydenta elekta przypominają jednak, że gros obecnej imigracji do USA to przybysze z uboższych krajów Ameryki Łacińskiej, Azji i Afryki. Zwracają też uwagę, że Spencer powiedział, iż przed wyborem Trumpa jego ugrupowanie było "głową bez korpusu", natomiast po jego zwycięstwie liczy on na masowy wzrost osób chcących wstąpić w jego szeregi.

Trumpa poparł też Ku-Klux-Klan. Organizacje neonazistów i białych suprematystów były dotąd marginesem na politycznej mapie USA, ale niespodziewane zwycięstwo Trumpa dodało im – jak uważają komentatorzy – skrzydeł.

Podkreśla się też, że skrajna prawica, z NPI na czele, wyraziła zadowolenie z dotychczasowych nominacji do gabinetu Trumpa. Z satysfakcją spotkał się szczególnie wybór na prokuratora generalnego senatora Jima Sessionsa, który jeszcze w latach 80. wypowiadał się w rasistowskim duchu o Afroamerykanach. Sessions odrzuca dziś oskarżenia o rasizm.