Po wyborach do Parlamentu Europejskiego dwa zwycięskie obozy - socjaliści i chadecy - podzieliły się przy obsadzaniu najważniejszych stanowisk unijnych. Z Europejskiej Partii Ludowej (EPL), do której należy PO i PSL, wywodzi się szef Komisji Eueropejskiej Jean-Claude Juncker, a także szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Socjalistom natomiast przypadło stanowisko przewodniczącego PE oraz szefowej unijnej dyplomacji.

Schulz, który kieruje pracami PE od 2012 r., chciał zostać na trzecią 2,5 letnią kadencję, jednak chadecy przeciwstawiali się tym planom, przypominając, że zobowiązał się, że odda stanowisko.

Po ogłoszeniu w czwartek, że niemiecki polityk rezygnuje z europejskich ambicji, szef EPL w PE Manfred Weber powiedział, że jego ugrupowanie przedstawi swojego kandydata w grudniu. "Będzie demokratyczny proces w grupie" - zaznaczył.

Nie chciał zdradzać, czy sam rozważa staranie o objęcie fotela szefa PE ani jacy ewentualnie kandydaci są brani pod uwagę. Oficjalnie swoje kandydatury w ramach EPL zgłosili już Francuz Alain Lamassoure oraz Irlandka Mairead McGuinness. Z nieoficjalnych informacji wynika, że o poparcie wewnątrz frakcji zabiegają też były premier Słowenii Alojz Peterle oraz były włoski komisarz Antonio Tajani.

Reklama

Źródła PAP w EPL podają, że wewnętrzpartyjna kampania już się toczy. Chadecy mają zamiar przeprowadzić prawybory - 13 grudnia ma się odbyć głosowanie, na którym wyłoniony zostanie kandydat frakcji.

Socjaliści, którzy są drugą siłą w PE - mimo rezygnacji Schulza - nie zamierzają jednak oddawać pola. Szef frakcji w PE Gianni Pittella oświadczył, że ugrupowanie "będzie trzymało się zasady", że polityczna równowaga w instytucjach europejskich musi być zachowana.

"Prawicowy monopol w instytucjach unijnych byłby nie do zaakceptowania" - podkreślił Pitella. Nie jest jednak jasne, czy ugrupowanie wystawi swojego kandydata, czy poprze kogoś innego. Pitella przypominał już wcześniej, że w 2014 r. to socjalistka Helle Thorning Schmidt (ówczesna premier Danii) miała zostać szefową Rady Europejskiej, ale szefowie państw i rządów zdecydowali oddać to stanowisko Tuskowi.

Gdy socjaliści stracą europarlament, będą się upominać o swoje w Radzie Europejskiej. 2,5-letnia kadencja Tuska kończy się za kilka miesięcy, ale politycy chadecji podkreślają, że Rada Europejska, w której zasiadają szefowie państw i rządów, nie będzie ulegała presji ze strony Parlamentu Europejskiego.

Arytmetyczne szanse na stanowisko szefa PE mógłby mieć lider Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE), charyzmatyczny były premier Belgii Guy Verhofstadt. Dotychczas jednak nie stanął oficjalnie w szranki.

"Tradycją tej izby jest zawieranie porozumień" - powiedział pragnący zachować anonimowość rozmówca PAP z tego ugrupowania, wskazując, że bez przekonania, iż Verhofstadt ma szanse wygrać szefowanie PE, nie będzie wystawiał swojej kandydatury.

Swoją kandydatkę na szefa PE wyłoniła już grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), do której należy PiS. EKR będzie proponować na to stanowisko głuchoniemą europosłankę z Belgii, Flamandkę Helgę Stevens. Politycy tej frakcji liczą na zebranie dla niej większej liczby głosów niż 74, które należą do grupy.

Zdaniem konserwatystów odejście Schulza to dobra okazja do tego, by dwie największe grupy w PE przemyślały, czy tworzenie przez nie wielkiej koalicji było "zdrowe dla demokracji i przejrzystości".

"Zawsze cieszyłem się z dobrych osobistych relacji z Martinem Schulzem i życzę mu powodzenia w przyszłości. Jednak nikt nie może zaprzeczyć, że był on mistrzem zakulisowych porozumień" - zaznaczył szef frakcji EKR Syed Kamall.

Wybory szefa Parlamentu Europejskiego oraz jego zastępców zaplanowane są na połowę stycznia.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)