Zmarły przywódca Kuby był "romantycznym bohaterem, przywódcą totalitarnym, wrogiem Ameryki", a wreszcie, w ostatnich latach, oderwanym od rzeczywistości starcem - pisze "L'Obs". "Le Figaro" przypomina z kolei, że przez wiele ostatnich lat, które Castro spędził, po odsunięciu się od polityki, na pisaniu komentarzy do najróżniejszych wydarzeń i trendów na świecie, młodzi ludzie na Kubie nie nazywali go inaczej jak "el loco" - szaleniec.

"Le Monde" zwraca uwagę, że był on przez pięć dekad władcą absolutnym i było to "najdłuższe panowanie na świecie". Był inteligentny i odważny, pracowity i obdarzony talentem mówcy, ale był również tyranem "cholerycznym, konfliktowym, chaotycznym, podstępnym i przebiegłym".

"Le Figaro" czyni przytyk zachodniej lewicy, która "widziała w nim olbrzyma rewolucji", lecz nie zwracała uwagi na "nieszczęśników, którzy usiłowali uciec z kubańskiego +raju+, na więzienia, w których marniały tysiące więźniów politycznych, na +granjas+ - kolektywne gospodarstwa, które w rzeczywistości były miejscami pracy przymusowej".

Przez całe życie Castro opętany był manią "antyimperializmu", ale miał też czas na eklektyczne pasje i zainteresowania, "na każdy temat miał zdanie ostateczne i uwielbiał narzucać je innym" - pisze "Le Monde".

Reklama

Był kimś "między Michiavellim a Marksem". Był przy tym skryty, tajemniczy i "w głębi duszy był spiskowcem", który prowadził kampanie wojskowe i politykę w oparciu o założenie, że wszystko należy robić w tajemnicy, do ostatniej chwili zwodząc otoczenie - zauważa "Le Figaro", powołując się na wspomnienia Tada Szulca, dziennikarza "New York Timesa", który został przyjęty na Kubie przez "Commandante".

Wobec Kubańczyków Fidel manifestował prostotę, jaka przystoi obrońcy uciśnionych, ale tak naprawdę "Lider Maximo" krył się za starannie pilnowaną tajemnicą - pisze "Le Monde". "Ukrywał starannie swe małżonki, kochanki i dzieci, które mu urodziły".

Chciał sprawować władzę nie tylko na Kubie. "Walczył uparcie z partiami komunistycznymi Ameryki Łacińskiej, które nie chciały się stosować do jego instrukcji; inne kontrolował i manipulował nimi, wykorzystując ich rywalizację. Przyjmował na Kubie całe bataliony południowoamerykańskich bojowników, by szkolić ich w partyzantce i indoktrynować" - wspomina "Le Figaro".

Dziennik zwraca uwagę, że mimo charyzmy wpływ i prestiż ideologii Castro dawno już się załamał, wyjątek długo stanowiły środowiska skrajnie lewicowe w Ameryce Łacińskiej, które "nie były w stanie przeanalizować przyczyn i konsekwencji zapaści reżimów komunistycznych w Europie Wschodniej".

"Historia mnie rozgrzeszy" - mawiał Castro, co przypomina "Le Figaro".

Zdaniem dziennika wyrok historii może być surowy. "Historia osądzi jego rewolucję splamioną straszliwym deptaniem praw człowieka i rewelacjami na temat wszelakiego handlu, poczynając od handlu narkotykami, którym zarządził sam Fidel, by napełnić państwową kasę opróżnioną przez swój reżim".

Prezydent Francji Francois Hollande powiedział w sobotę rano o Castro, że "uosabiał kubańską rewolucję" w jej "nadziejach i rozczarowaniach". Hollande spotkał się z Fidelem w maju 2015 roku podczas pierwszej w historii od czasu rewolucji kubańskiej wizyty szefa francuskiego państwa na Kubie.

Fidel Castro zmarł w piątek wieczorem w Hawanie w wieku 90 lat. Na czele komunistycznej Kuby stał przez prawie pół wieku. W lutym 2008 roku zrezygnował z funkcji przewodniczącego Rady Państwa i przekazał faktyczne sprawowanie władzy swemu młodszemu o pięć lat bratu, Raulowi.