Władze szacują, że do końca przyszłego roku na terenie Niemiec będzie przybywać pół miliona osób zobowiązanych do wyjazdu. Obecnie od wydania decyzji o nakazie opuszczenia kraju do faktycznego wyjazdu mija często wiele miesięcy, a nawet lat.

De Maiziere zaproponował w środę utworzenie centralnego ośrodka, z którego imigranci byliby odsyłani do krajów pochodzenia - podało radio Deutschlandfunk.

Obecnie za deportacje odpowiedzialne są niemieckie kraje związkowe. Władze poszczególnych landów różnią się w podejściu do problemu deportacji, co utrudnia prowadzenie spójnej polityki.

MSW chce ponadto rozszerzyć system zachęt dla obcokrajowców, którzy zgodzą się dobrowolnie wyjechać z Niemiec. Na ten cel w przyszłorocznym budżecie przeznaczono 40 mln euro.

Reklama

Zdaniem władz w Berlinie w tym roku z Niemiec wyjedzie 100 tys. osób, którym odmówiono prawa pobytu. Liczba osób wyjeżdżających dobrowolnie ma być dwukrotnie wyższa od liczby deportowanych.

De Maiziere uważa, że konieczne jest zaostrzenie przepisów, by zwiększyć presję na osoby przebywające nielegalnie, które myślą, że "za pomocą wybiegów, posługując się nieprawdziwymi danymi, doprowadzą do przedłużenia pobytu". Stanowisko ministra z CDU popierają szefowie MSW landów należących do tej samej partii. Natomiast kraje związkowe rządzone przez socjaldemokratów sprzeciwiają się zmianie przepisów, uważając, że istniejące prawo jest wystarczające.

W zeszłym roku do Niemiec według oficjalnych danych przyjechało z zamiarem ubiegania się o azyl 890 tys. imigrantów. Władze spodziewają się, że tym roku ich liczba nie przekroczy 300 tys.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)