Rząd i opozycja zgodnie oceniają, że wraz z ratyfikacją nowego porozumienia pokojowego w środę – przez Izbę niższą parlamentu , a we wtorek – przez Senat w targanej od 52 lat konfliktami Kolumbii zaczyna się, jak ujął to prezydent Juan M. Santos, "nowa era".

W Izbie Reprezentantów za ratyfikacją porozumienia opowiedziało się 130 deputowanych. Nikt nie głosował "przeciw". W Senacie we wtorek za ratyfikacją głosowało 75 senatorów. Żaden z senatorów nie był przeciw.

Nowe porozumienie pokojowe zostało podpisane 24 listopada przez prezydenta Santosa i dowódcę partyzantki FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii) Rodrigo Londono. Uwzględnia ono niektóre postulaty i poprawki różnych grup społecznych w Kolumbii, ale nie wszystkie i choć może położyć kres trwającemu od 52 lat krwawemu konfliktowi, którego areną jest Kolumbia, nie jest pewne, że uda się osiągnąć trwały pokój.

Dokument wprowadza pewne modyfikacje i uzupełnia pierwsze porozumienie z 26 września, które zostało odrzucone w plebiscycie z 2 października niewielką większością głosów. Jego ostateczny kształt był przedmiotem negocjacji toczących się w Hawanie.

Porozumienie jest owocem kompromisu, który nie do końca zadowala każdą ze stron – zauważa agencja Associated Press.

Reklama

Władze w Bogocie zrezygnowały ostatecznie z pomysłu włączania zagranicznych prawników w prace specjalnych trybunałów rozjemczych. W zamian lewicowa partyzantka FARC zobowiązała się do przedstawienia "wyczerpującego i detalicznego sprawozdania" dot. udziału FARC w obrocie narkotykami oraz ujawnienia stanu majątkowego. Inwentaryzacja taka była uważana za niezbędną przez opozycję, która chce, by w oparciu o nią opracować sposób wypłaty rekompensat dla ofiar lewicowej partyzantki.

Problemem pozostaje jednak kwestia odpowiedzialności liderów FARC za popełniane zbrodnie i akty przemocy. Liczące 300 stron porozumienie nie przewiduje dla nich kar więzienia, ani zakazu pełnienia funkcji publicznej.

"Powinna była być zachowana jakaś równowaga między pokojem i sprawiedliwością, ale to porozumienie przewiduje całkowitą bezkarność" – ocenił we wtorek po głosowaniu w Senacie były prezydent Kolumbii Alvaro Uribe (2002-2010), obecnie senator i lider partii Centrum Demokratyczne, który uczestniczył w negocjacjach.

Najbardziej drażliwym problemem pozostaje kwestia złożenia broni przez ponad 8 tys. partyzantów FARC. W okresie 6 miesięcy, jak zapowiedział prezydent Juan Manuel Santos, mieliby oni podlegać dyslokacji w 20 rejonach wiejskich kraju i tam dokonać przekazania uzbrojenia obserwatorom z ramienia ONZ.

FARC zapowiada jednak, że nie zamierza złożyć broni dopóty, dopóki 2 tys. rebeliantów wciąż pozostaje w rządowych więzieniach. "Dzień Zwycięstwa (D-Day) będzie można ogłosić, jak pierwsze obietnice zostaną wprowadzone w życie" – ocenił jeden z przywódców lewicowej partyzantki "Pastor Alape". Prezydentowi Santosowi zarzucił, że wprowadza społeczeństwo w błąd mówiąc o pożytkach z nowego porozumienia.

Problemem są też mniejsze, niezależne ugrupowania partyzanckie, których porozumienie nie dotyczy bezpośrednio, takie jak Narodowa Armia Wyzwolenia. Kontynuują one bowiem swą działalność w niektórych regionach, destabilizując sytuację – zaznacza Associated Press.

Według oficjalnych danych rządowych z 2013 roku, liczba śmiertelnych ofiar wojny domowej trwającej w kraju od 1958 roku wyniosła 274 000, ale liczba osób poszkodowanych, w tym rannych, przymusowo wysiedlonych, uciekinierów itp. sięga 8 milionów. Samych uchodźców przesiedlonych z terenu działania FARC było ok. 4 milionów.

>>> Czytaj też: Kolumbia ma problem z uchodźcami ekonomicznymi z Wenezueli