Szef komisji wyborczej ogłosił w piątek w państwowej telewizji, że Barrow dostał 45,5 proc. głosów, Jammeh zaś 36,7 proc. "Niniejszym ogłaszam, że Adama Barrow został prawowicie wybrany, by służyć jako prezydent Republiki Gambii, po otrzymaniu 263 515 głosów" - powiedział przewodniczący komisji Alieu Momarr Njai.

Na wieść o takich wynikach na ulice sennej zazwyczaj stolicy kraju, Bandżulu, wyszły rozradowane tłumy. "Jesteśmy wolni. Nie będziemy już niczyimi niewolnikami" - krzyczeli Gambijczycy. Niektórzy z nich machali narodowymi flagami i nieśli emblematy opozycji.

Reuters pisze, że pokojowa zmiana władzy byłaby miłą niespodzianką, gdyż w wielu krajach Afryki rządzący przez lata przywódcy fałszują wybory albo majstrują przy konstytucjach, byle utrzymać się u władzy. Jednak mimo że od ogłoszenia wyników minęło już sporo czasu, Yahya Jammeh ani nikt z jego otoczenia nie zabrał publicznie głosu.

Barrow, obecnie deweloper, a niegdyś ochroniarz w sklepie w Londynie, mówił, że oczekuje telefonu od prezydenta, w którym przyzna on się do porażki. Także Njai z komisji wyborczej powiedział dziennikarzom, że Jammeh powinien teraz ustąpić.

Reklama

Niemniej w mijającym tygodniu Jammeh powiedział: "prezydentura i władza są w rękach Allaha i tylko Allah może mi je odebrać". Wcześniej przy pewnej okazji wyraził pogląd, że jego rządy potrwają "miliard lat".

Przywódca, rządzący w praktyce poprzez dekrety, znany jest z ekscentryczności, np. produkcji ziołowych leków na poważne schorzenia. Jednocześnie nakazał aresztowania setek osób pod zarzutem czarów, a homoseksualistom chciał obcinać głowy.

Czwartkowemu głosowaniu towarzyszyła całkowita blokada internetu oraz rozmów międzynarodowych przez telefon. Granice zamknięto. Nie wpuszczono do Gambii misji obserwatorów wyborów z Unii Europejskiej, a jedynie dopuszczono niewielką ekipę z ramienia Unii Afrykańskiej. Mimo wszystko Barrow zdołał skutecznie zjednoczyć gambijską opozycję i skłonić ludzi do oddania na niego głosu.

Do wyborów szedł pod hasłami ożywienia gospodarki, której zła kondycja skłania tysiące Gambijczyków do ucieczki do Europy w poszukiwaniu lepszego życia. Barrow zapowiedział także położenie kresu naruszaniu praw człowieka i represjonowaniu opozycji, w tym więzieniu i torturowaniu jej działaczy. Obiecał też, że ustąpi po trzech latach rządów, by wzmocnić demokrację.

Opozycyjna Zjednoczona Partia Demokratyczna zapowiada, że pod rządami Barrowa wycofa się z ogłoszonego przez Jammeha w listopadzie wyjścia Gambii z Międzynarodowego Trybunału Karnego oraz będzie chciała wrócić do brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Anulowana ma być ponadto deklaracja sprzed roku, określająca Gambię jako republikę islamską.

Gambia to muzułmański kraj z niewielką mniejszością chrześcijańską, położony nad rzeką Gambią w zachodniej Afryce. Liczy niecałe 1,9 mln mieszkańców. W lipcu 1994 roku Jammeh przeprowadził zamach stanu i mianował się przewodniczącym Tymczasowej Rady Rządzącej Sił Zbrojnych. Od 1996 roku jest prezydentem. (PAP)