Poniedziałkowe "Corriere della Sera" stwierdza, że Włochy są krajem, w którym "demokracja żyje". Tak według gazety należy interpretować wysoką, ponad 68-procentową frekwencję w referendum. Większość obywateli "powiedziała +nie+ sposobowi, w jaki Matteo Renzi chciał zmienić konstytucję, i to bardziej niż jego rządowi".

Zdaniem komentatora dziennika "elektorat pokazał przywiązanie do konstytucji", większe niż partie polityczne, które przez miesiące kampanii "wolały pełen jadu atak na rząd" i "zostawiły w cieniu zawartość reformy, jakby była drugorzędna".

"Premier apelował do milczącej większości przekonany, że ją uwiedzie. Większość przemówiła, ale przeciwko niemu" - zauważa mediolańska gazeta. I wskazuje, że Renzi-odnowiciel został "trafiony przez naród, który uważał za swój".

"Ale stwierdzenie, że jest to zwycięstwo populizmu przeciwko establishmentowi umniejszyłoby znaczenie" tego, co się wydarzyło - ocenia publicysta Massimo Franco.

Reklama

Jego zdaniem obecnie wielka odpowiedzialność spoczywa na prezydencie Sergio Mattarelli, na którego ręce premier złoży w poniedziałek dymisję. Chodzi o najlepszą - jak dodaje - reakcję na odpowiedź elektoratu, by uniknąć odwetu i by "nie robić prezentu tym, którzy dążą do upadku systemu".

Jak zaznacza dziennik, "naród włoski bardziej odrzucił styl niż samą politykę" i pokazał, że w konstytucji widzi "środek ciężkości wszystkich gwarancji".

"Należy to powiedzieć Europie, przestraszonej swoim kryzysem i będącej więźniem zbyt wielu stereotypów na temat Włoch, a także tym, którzy mają pokusę, by podsycać alarm z powodu ewentualnych następstw finansowych" - zauważa "Corriere della Sera". Wyraża przekonanie, że przywódca populistycznego Ruchu Pięciu Gwiazd Beppe Grillo, który nawoływał do głosowania za odrzuceniem zmian w konstytucji, nie będzie mógł łatwo przypisać sobie zwycięstwa.

Naród "odrzucił reformy rządu, ale będzie jeszcze bardziej gotów odrzucić tę nieodpowiedzialną opozycję" - ocenia publicysta.

"Od dzisiaj kraj musi liczyć się z tym, że ma bardzo osłabiony rząd i ustępującego, zranionego prezesa Rady Ministrów" - konstatuje największa włoska gazeta. "Aby uniknąć mrocznych miesięcy, najlepiej byłoby rozumować na chłodno i zaakceptować decyzje pałacu prezydenckiego bez dyskusji, z odrobiną pokory i mniejszą zarozumiałością" - radzi "Corriere della Sera".

Dziennik przyznaje, że rozwiązanie obecnego kryzysu nie będzie łatwe. Jako jedną z możliwości wskazuje powierzenie misji kierowania rządem ministrowi finansów Pier Carlo Padoanowi, by "uspokoić Europę i rynki".

"La Repubblica", pisząc o najbliższej politycznej perspektywie dla Włoch, zwraca uwagę na "ryzyko skoku w ciemność".

Jak podkreśla, premier miał nadzieję na powtórzenie sukcesu swej Partii Demokratycznej w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ale "nie zdawał sobie sprawy z tego, że nie istnieje rząd w zachodnich demokracjach, który przetrwałby głosowanie po tysiącu dniach pracy" - stwierdza ta rzymska gazeta lewicowa.

"Nawet (kanclerz Niemiec Angela) Merkel nie wyszłaby z tego zwycięsko" - dodaje. "Popatrzcie na urzędujących prezydentów i premierów (w Europie); nikt nie rządzi z poparciem wyższym niż 40 procent" - zaznacza "La Repubblica" w komentarzu redakcyjnym. "I nikomu z nich nie przychodzi do głowy, by rzucać wyzwanie losowi, pozwalając opozycji i złym nastrojom, by zaczęły odgrywać znaczenie" - dodaje.

Dziennik uważa dymisję szefa rządu za nieuchronną. Gdyby tego nie zrobił, zostałby oskarżony o to, że "przykleił się do fotela" - podkreśla.

"La Stampa" zastanawia się, kto stanie na czele rządu. Według gazety premierem mógłby zostać minister finansów Padoan. Przy takim rozwiązaniu mógłby on dalej kierować tym resortem, by zapewnić ciągłość kontaktów z Unią Europejską - twierdzi dziennik, wedle którego Renzi gotów byłby poprzeć takie rozstrzygnięcie.

"To bezprecedensowy kryzys" - ocenia turyński dziennik, kładąc nacisk na trudności stojące na drodze do jego rozwiązania.

Wyraża przekonanie, że upadek rządu to nie tylko sprawa Włoch; może odbić się to negatywnie w Europie. Dlatego pilne powołanie gabinetu może okazać się niezbędne, by kraj "nie wpadł w przepaść kryzysu nie tylko politycznego, ale i gospodarczego, i to o katastrofalnych rezultatach" - podkreśla "La Stampa".

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)

>>> Polecamy: Niemiecki budżet pod znakiem przygotowań na trudniejsze czasy