Odpowiadając na pytanie PAP podczas poniedziałkowego spotkania zorganizowanego w Paryżu przez Europejską Radę Stosunków Międzynarodowych (European Council on Foreign Relations - ECFR), Goulard wyraziła opinię, że wysuwanie na pierwszy plan oceny głosowania jako populistycznego "nie jest odbiciem tego, co wydarzyło się we Włoszech w niedzielę".

"Wielu polityków, którzy nie mogą być posądzeni o populizm, wzywało do głosowania przeciw reformie, bo uważało, że może być ona groźna dla demokracji, szczególnie gdyby do władzy doszły siły antysystemowe" – wyjaśniła europosłanka, należąca do francuskiej partii centrowej Ruch Demokratyczny (MoDem).

Jej opinię częściowo podziela dyrektor think tanku Instytut Jacques'a Delors "Nasza Europa", Yves Bertoncini. W rozmowie z PAP powiedział on, że "we włoskim głosowaniu zagrała kombinacja sił przeciwnych". "Z jednej strony przeciw systemowi i Matteo Renziemu, który go ucieleśnia, głosowały siły antysystemowe, takie jak Ruch Pięciu Gwiazd Beppe Grilla i Liga Północna Matteo Salviniego. Z drugiej strony przeciw reformie głosował również system, który Matteo Renzi pragnął reformować" – powiedział francuski politolog.

Zauważył, że "Renzi chciał zmienić nazbyt proporcjonalną ordynację wyborczą, zbyt korzystną dla niewielkich ugrupowań i zmniejszyć rolę Senatu". Zdaniem Bertonciniego politycy "siedzący głęboko w środku systemu nie chcieli reformy".

Reklama

Ekspert nie wyklucza, że na krótką metę Włochom grozi brak stabilizacji i że odbić się to może na rynkach finansowych. Podkreślił jednak, że "zarówno Europejski Bank Centralny, jak i inne instytucje UE, są dziś o wiele lepiej niż cztery lata temu przygotowane na taką sytuację. Istnieje nieobecna przedtem unia bankowa, a UE posiada mechanizmy i instrumenty, które zdały już egzamin w przypadku Grecji, Cypru, Hiszpanii, Irlandii i Portugalii" – wyliczał Bertoncini.

Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)