Radoniewicz jako rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Generalnej miał do czynienia z postępowaniami dyscyplinarnymi prowadzonymi przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku wobec czterech gdańskich prokuratorów zajmujących się sprawą Amber Gold.

Andżelika Możdżanowska (PSL) spytała Radoniewicza, czy może niewłaściwie ocenił sytuację, jeśli chodzi o sprawę Amber Gold. "Z pana wypowiedzi mam wrażenie, że ocenił pan prokuratorów abstrakcyjnie, w oderwaniu od tej afery. Czego zabrakło w nadzorze nad pracą prokuratorów i czy były możliwe do podjęcia skuteczniejsze działania?" - dopytywała Możdżanowska.

"Były, naturalnie. Cały problem polega na tym, że w porę nie dostrzeżono powagi sprawy. Mówię to nie jako rzecznik dyscyplinarny, ale jako były prokurator apelacyjny w Lublinie" - odpowiedział Radoniewicz. Zastrzegł jednak, że ze sprawą Amber Gold w odniesieniu do postępowań dyscyplinarnych prokuratorów miał kontakt "wpadkowy", czyli okazjonalny.

Jak dodał, powodów uchybień dopatrywałby się też w małym doświadczeniu Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz i prok. Barbary Kijanko, która była pierwszym referentem prowadzącym sprawę Amber Gold. "W naszej dyscyplinarnej praktyce zdarzają się tego typu sprawy. W jednej ze spraw pani prokurator nie podołała sprawie i rzecz zakończyła się zamachem samobójczym" - dodał.

Reklama

"A może to pan niewłaściwie ocenił wagę sprawy i niedostatecznie poinformował Prokuratora Generalnego? Czy pan miał świadomość medialności tej sprawy?" - zapytała Możdżanowska.

Radoniewicz odpowiedział, że znał wagę sprawy, ale sygnalizował tylko problemy, które były do uniknięcia poprzez odpowiednie sformułowanie zarzutów dyscyplinarnych. "O medialności nie (wiedziałem), bo telewizji od kilku lat nie oglądam" - dodał.

Zeznał też, że z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem na temat zarzutów dyscyplinarnych stawianych gdańskim prokuratorom rozmawiał raz lub dwa razy. "Seremet uważał, że sprawy dyscyplinarne powinny znaleźć finał przed sądem dyscyplinarnym. Chciał, aby każdą z tych spraw rozpoznał sąd" - powiedział Radoniewicz. (PAP)