Nawet trzy i pół roku zajmuje urzędnikom zorientowanie się, że przedsiębiorca nie żyje – wynika z najnowszej kontroli NIK.
Co miesiąc z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej wykreśla się z powodu zgonu średnio 750 przedsiębiorców. Statystyka ta będzie w kolejnych latach lawinowo rosła (w wiek emerytalny weszło pokolenie zakładające działalność po transformacji ustrojowej). Administracja państwowa zaś sobie zupełnie z tym nie radzi – do wykreśleń dochodzi przypadkowo, często z ogromnymi opóźnieniami. NIK ustaliła na przykład, że urzędy miast i marszałkowskie o śmierci przedsiębiorców prowadzących działalność regulowaną – na podstawie zezwoleń, koncesji, licencji etc. – dowiadywały się najczęściej niechcący. Nawet gdy pracownik jednej komórki organizacyjnej uzyskał taką wiadomość, nie przekazywał jej dalej.
„W skontrolowanych urzędach miast czas uzyskania informacji o śmierci przedsiębiorcy wynosił od jednego do nawet 510 dni od dnia zgonu, natomiast w urzędach marszałkowskich – od trzech do 1381 dni” – czytamy w opracowaniu z kontroli.
Co gorsza, w większości magistratów urzędnicy nie inicjują procedury wykreślenia zmarłego przedsiębiorcy z CEIDG lub inicjują ją z opóźnieniem sięgającym półtora roku. W praktyce oznacza to, że ewidencja, mająca w założeniu zapewniać choćby podstawową pewność obrotu gospodarczego, stała się karykaturą samej siebie.
– Prosta czynność zajmuje urzędnikom po 2–3 lata. To najlepiej pokazuje, w jak dużym rozkładzie jest polska administracja – komentuje Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Reklama
– Wiedziałem, że jest źle, ale nie sądziłem, że aż tak. To państwo naprawdę istnieje tylko teoretycznie – dodaje prof. Robert Gwiazdowski, adwokat.
Nie lepiej jest w urzędach skarbowych. Pracownicy świadomie łamali tam prawo, przyjmując deklaracje podatkowe i zaległe wpłaty za zmarłych przedsiębiorców od ich rodzin, a nawet od nieznanych osób. Naczelnicy urzędów twierdzą, że chcą w ten sposób ułatwić życie ludziom w żałobie. NIK zaś podkreśla, że nawet jeśli tak jest, to przepisów należy przestrzegać, dopóki nie zostaną zmienione.
Część kłopotów pomoże rozwiązać ustawa o zarządzie sukcesyjnym podpisana już przez prezydenta. Jednak i ona, zdaniem NIK, nie jest idealna.

Połowiczny sukces sukcesji

Czekająca na ogłoszenie ustawa to potrzebny krok, ale ustawodawca powinien zrobić kilka kolejnych. I uważać, by się nie potknąć o przeszkody rzucane pod nogi przez urzędników

Takie wnioski płyną z najnowszego sprawdzenia Najwyższej Izby Kontroli. Inspektorzy postanowili zweryfikować, jak się w Polsce mają uregulowania na wypadek śmierci przedsiębiorcy i jak wygląda ich stosowanie w praktyce. Wnioski budzą przerażenie. Regulacje są szczątkowe, a tam, gdzie powinni działać urzędnicy miejskich urzędów lub skarbówki, dochodzi do błędów i omijania prawa.

NIK wskazuje wprost: sukcesja to jedna z większych barier w rozwoju przedsiębiorczości.

Niekompletne rozwiązanie

Sytuacja ma się zmienić za kilka miesięcy. Kilka dni temu prezydent podpisał ustawę o zarządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej. Wejdzie ona w życie za trzy miesiące z kawałkiem. Sęk w tym, że nie usunie wszystkich bolączek.

„Ustawa, choć rozwiązuje szereg problemów następców prawnych, poprzez możliwość ustanowienia zarządcy sukcesyjnego i prowadzenia przez niego działalności gospodarczej do momentu działu spadku, to jednak nie umożliwia przekazania przedsiębiorstwa następcy prawnemu” – podkreśla NIK w swym opracowaniu.

„Po wygaśnięciu zarządu sukcesyjnego następcy prawni przejmą jedynie tę część majątku przedsiębiorstwa, która przypadnie im w wyniku działu spadku. Kontynuowanie działalności gospodarczej w dalszym ciągu będzie wymagało otworzenia nowej działalności gospodarczej na własny rachunek bądź wniesienia majątku lub jego części do spółki prawa handlowego” – stwierdza NIK. I podkreśla, że jej zdaniem powinny istnieć w Polsce rozwiązania umożliwiające następcom prawnym bezpośrednie przejęcie przedsiębiorstwa zmarłego. Dopiero wówczas będziemy mogli mówić o rzeczywistej, kompletnej sukcesji.

Kontrolerzy podkreślają, że bez wątpienia krok uczyniony przez ustawodawcę zasługuje na uznanie. W pewnym zakresie rzeczywiście spadkobiercom będzie łatwiej przejąć biznes. Rzecz w tym, by przygotowana ustawa była początkiem większych zmian, a nie pierwszym i zarazem ostatnim aktem prawnym dotyczącym sukcesji.

Skarbowe ułatwienia

Ustawa o zarządzie sukcesyjnym będzie dotyczyła tylko części przedsiębiorców – tych bardziej świadomych. Wiele osób nadal nie skorzysta z jej dobrodziejstw. Ważne więc jest, jak sobie z sytuacją śmierci osoby fizycznej prowadzącej działalność gospodarczą radzi polski aparat urzędniczy. A jak wynika z kontroli NIK, radzi sobie fatalnie.

Urzędy miast oraz urzędy marszałkowskie co do zasady nie wykorzystują możliwości, jakie dają im istniejące już narzędzia teleinformatyczne. Skontrolowane przez NIK jednostki przykładowo nie przekazywały do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej lub przekazywały ze znacznym opóźnieniem informacje na temat uprawnień przedsiębiorcy wynikających m.in. z udzielonych zezwoleń i koncesji oraz o ich wygaśnięciu.

„W efekcie decyzje dotyczące działalności objętej np. zezwoleniem urzędy wygaszały ze znacznym opóźnieniem, nawet 17 miesięcy po śmierci przedsiębiorcy” – wskazuje NIK.

Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, przypomina, że gdy przedsiębiorca spóźni się z realizacją swoich obowiązków choćby o tydzień, musi liczyć się z konsekwencjami.

– Jak widać, urzędników ta zasada nie dotyczy. NIK wytyka błędy, ale nie sądzę, by miało to spowodować zmianę fatalnych nawyków i praktyk – uważa prezes ZPP.

Nieznana skala

Wiele problemów dotyczy też kwestii podatkowych. W latach 2015–2017 w urzędach skarbowych nagminną praktyką było przyjmowanie oraz księgowanie deklaracji podatkowych i wpłat zaległych zobowiązań podatkowych, składanych za zmarłych przedsiębiorców przez członków rodziny, biura rachunkowe, a także nieznane osoby.

„Działania takie były niezgodne z przepisami prawa, umożliwiały jednak szybkie rozliczenie z fiskusem działalności zmarłego przedsiębiorcy, a tym samym stwarzały możliwość wcześniejszego rozpoczęcia działalności gospodarczej przez następców przedsiębiorcy z wykorzystaniem, uzyskanego w drodze postępowania spadkowego, majątku osoby zmarłej” – wyjaśnia NIK.

Tak też postępowanie urzędników tłumaczą naczelnicy urzędów skarbowych. Wyjaśniają oni, że niezależnie od brzmienia przepisów i ustawowych zakazów, pracownicy skarbówki po prostu chcą pomagać ludziom. I jeśli tylko mogli pomóc w zamknięciu spraw osoby zmarłej, to tak robili.

– Troska urzędników skarbówki o los zwykłego obywatela jest rozczulająca. Szkoda, że we wszystkich sprawach tak nie postępują – komentuje prof. Robert Gwiazdowski, adwokat. I dodaje, że przyjmowanie oraz księgowanie deklaracji podatkowych oraz wpłat za zmarłych jest też na rękę fiskusowi.

– Ze zmarłych trudno się ściąga podatki. Logiczne więc, że urzędnicy chcą takie sprawy szybko zamykać. I nawet trudno tu mieć do nich pretensje. Raczej należałoby się zastanowić, dlaczego obowiązujące przepisy nie stwarzają możliwości prostego rozliczenia w celu łatwego i szybkiego kontynuowania działalności przez bliskich – spostrzega prof. Gwiazdowski.

Jakiekolwiek pozytywy? Bez wątpienia do nich należy właściwe – w świetle śmierci przedsiębiorców – wykorzystywanie środków unijnych. NIK nie stwierdziła bowiem nieprawidłowości w działaniach urzędów marszałkowskich dotyczących umów o dofinansowanie projektów środkami UE w sytuacji śmierci beneficjenta. Jak wskazuje izba, istniejące w urzędach procedury pozwalały na zawarcie przez następcę prawnego zmarłego przedsiębiorcy umowy cesji i dokończenie współfinansowanych przedsięwzięć.

Ustawa zdecydowanie poprawia sytuację

Opinia Radosława Płonki, adwokata, wspólnika w kancelarii Płonka Ozga, eksperta prawnego BCC

Ustawa o zarządzie sukcesyjnym nie daje gwarancji przekazania przedsiębiorstwa następcy prawnemu, ale z pewnością stwarza takie możliwości. Bez aktywności i odpowiedniego działania spadkobierców samo nic się nie zadzieje.

Oczywiście możliwy jest scenariusz, że po wygaśnięciu zarządu sukcesyjnego następcy prawni przejmą jedynie tę część majątku przedsiębiorstwa, która przypadnie im w wyniku działu spadku. Ale możliwe jest także to, iż całe przedsiębiorstwo przypadnie konkretnej osobie z obowiązkiem spłat pozostałych spadkobierców. Po raz kolejny sprawdza się zatem, iż trzeba umiejętnie korzystać z narzędzi, jakie daje ustawa. Nie jest ona panaceum na wszelkie bolączki, jednak zdecydowanie poprawia sytuację. Obecnie, w wypadku śmierci, firma z dnia na dzień kończy swój byt. Nie ma czasu na uporządkowanie spraw. Ustawa o zarządzie sukcesyjnym taki czas daje. I ten czas spadkobiercy powinni wykorzystać m.in. na przeprowadzenie odpowiedniego działu spadku, założenie spółki czy działalności gospodarczej, co umożliwi następnie kontynuowanie działalności poprzednika prawnego po wygaśnięciu zarządu sukcesyjnego.

Jak powszechnie wiadomo, lepiej zapobiegać niż leczyć. Zatem jeszcze za życia przedsiębiorcy warto uporządkować temat sukcesji, dokonując aportu przedsiębiorstwa do spółki lub dokonując przekształcenia działalności w spółkę prawa handlowego.

>>> Czytaj też: Dyplom magistra się opłaca. Szczególnie osobom po 55. roku życia