Od 1990 do 2016 r. wsparcie dla górnictwa węgla i energetyki węglowej sięgnęło 230 mld zł w pieniądzu z 2016 r. - ocenia think-tank WiseEuropa. Według jego szacunków realizacja obecnej polityki energetycznej to kolejne 150 mld zł wsparcia do 2030 r.

Zaprezentowany we wtorek raport jest kontynuacją podobnego opracowania z 2014 r., w którym oszacowano państwowe wsparcie dla sektora węgla kamiennego i brunatnego oraz energetyki węglowej w latach 1990-2012 na 197 mld zł w pieniądzu z 2016 r. Raport powstał na zamówienie Greenpeace Polska.

Jak tłumaczył współautor Aleksander Śniegocki z WiseEuropa, aktualne opracowanie uwzględnia nowe rodzaje wsparcia dla sektora górnictwa - czyli dokapitalizowanie kopalń przez spółki skarbu państwa oraz pomoc publiczną na zamykanie najbardziej nierentownych kopalń. Spróbowano również oszacować koszty do 2030 r. związane z propozycjami, które dopiero są rozważane - jak rynek mocy - oraz takich, które według autorów będą musiały się pojawić, jak chociażby koszty zamykania kolejnych kopalń.

Największe jawne koszty restrukturyzacji górnictwa przypadły na lata 90. i na okres tuż przed wstąpieniem Polski do UE - przypomniał Śniegocki. W latach 1990-2012 było to 197 mld zł, w latach 2013-2016 - 32 mld zł, a na lata 2017-2030 autorzy przewidują 155 mld zł. Średnio na rok daje to odpowiednio 8,6, 8,0 i 11,1 mld zł. W przypadku ostatniej dekady przeciętne jednostkowe wsparcie energetyki węglowej sięgnęło 45 zł/MWh, co - jak podkreśla się w raporcie - odpowiada ok. 1/4 ceny tej ilości energii na rynku hurtowym.

Według autorów, formą wsparcia równie istotną jak jawne subsydia pozostają subsydia ukryte, jak np. dotowanie przez państwo górniczego systemu emerytalnego, które powoduje, że kopalnia nie ponosi pełnych kosztów zatrudnienia. Dlatego uwzględniono je w wyliczeniach. W latach 2013-2016 wyniosły one 14 mld zł, dla całego okresu po 1990 r. - 86,5 mld zł.

Reklama

W ostatnich latach spadło nieco wsparcie dla energetyki węglowej, co wynika z czynników pozasektorowych - spadku cen "zielonych certyfikatów" oraz zaostrzeniu zasad przyznawania darmowych uprawnień do emisji CO2 przy jednoczesnym spadku ich cen - wskazał Śniegocki. Pojawiły się natomiast nowe mechanizmy wynagradzania rezerw mocy - Operacyjna Rezerwa Mocy oraz Interwencyjna Rezerwa Zimna. Ich koszty są jeszcze relatywnie niskie, a jednocześnie niewielkie w stosunku do tego, co trzeba będzie zapłacić z tytułu rynku mocy, który w większej części jest adresowany do energetyki węglowej - wskazał Śniegocki. W raporcie przyjęto koszt rynku mocy z OSR projektu ustawy, czyli ok. 27 mld zł do 2027 r. Przy czym z obliczeń WiseEuropa wynika, że koszt rynku mocy będzie w kolejnych latach szybko rósł i do 2030 r. wyniesie w sumie 38,2 mld zł.

Jak jednak zauważyła podczas prezentacji raportu Anna Ogniewska z Greenpeace Polska, wcale nie jest przesądzone, że na polski model rynku mocy zgodzi się Komisja Europejska. Przypomniała, że są wyliczenia wskazujące, że koszty rynku mocy będą o 40-60 proc. wyższe, co do 2030 r. przełoży się na średnie roczne wsparcie do energii węgla w wysokości 12 mld zł. Uważamy, że te pieniądze można bardzo dobrze wykorzystać w inny sposób, np. przeznaczyć na rozwój niskoemisyjny, czyli OZE i wzrost efektywności energetycznej - dodała.

WiseEuropa oceniło, że w całym okresie wsparcie dla OZE kosztowało 17 mld zł nie licząc współspalania biomasy z węglem oraz starych elektrowni wodnych. Na lata 2013-2016 przypadło 9 mld zł z tej kwoty.

Raport nie bierze pod uwagę tzw. kosztów zewnętrznych górnictwa i energetyki węglowej, obejmujący np. koszty emisji do środowiska szkodliwych substancji czy koszty zdrowotne. Są one trudne do oszacowania, ale ostrożnie można szacować, że uwzględniając je cały rachunek rośnie o rząd wielkości - zaznaczył Śniegocki.(PAP)