Choć teraz robimy wszystko, by uniezależnić się od rosyjskiego gazu, to coraz bardziej usidla nas rosyjski węgiel kamienny. Choć jesteśmy jednym z głównych graczy na europejskim węglowym rynku, to od 2008 r. (z małymi przerwami) jesteśmy importerem netto czarnego złota. To oznacza, że kupujemy za granicą więcej tego surowca, niż sprzedajemy za granicę.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Polska jest największym w Unii Europejskiej i drugim co do wielkości w Europie po Rosji producentem węgla kamiennego i jednym z głównych graczy na rynku węgla brunatnego. Tego pierwszego wydobywamy rocznie ok. 65 mln ton, tego drugiego ok. 60 mln ton. Oba są podstawą naszej gospodarki – 85 proc. energii elektrycznej produkujemy właśnie z węgla. Jeszcze kilka lat temu poziom ten przekraczał 90 proc., teraz powoli maleje m.in. na rzecz odnawialnych źródeł energii (OZE) i gazu.
O ile do OZE trzeba nabyć odpowiednie technologie, o tyle z gazem jest problem – jego przeważająca część, ponad 70 proc., pochodzi z importu. Przy czym główny kierunek zakupów jest jeden – Rosja. Co prawda dzięki wybudowaniu gazoportu w Świnoujściu sprowadzamy teraz statkami do Polski gaz skroplony LNG, jednak to na razie kropla w morzu potrzeb: terminal gazowy ma określoną pojemność i przepustowość, a na dodatek LNG trzeba z powrotem doprowadzić do postaci gazowej, a to generuje dodatkowe koszty.
Reklama
Prawdziwym krokiem w kierunku dywersyfikacji dostaw gazu ma być wybudowanie rurociągu do transportu błękitnego paliwa z Norwegii. Ma on być gotowy w ciągu kilku lat. To ważne, bo w 2022 r. kończy się nam kontrakt z rosyjskim Gazpromem. A od miesięcy słyszymy zapowiedzi ministra Piotra Naimskiego, odpowiedzialnego za infrastrukturę strategiczną, że zrobimy wszystko, by nie przedłużać tej umowy. Ale będzie to możliwe tylko wtedy, gdy Baltic Pipe zacznie tłoczyć gaz zgodnie z planem, bo długoletnich kontraktów nie negocjuje się na ostatnią chwilę – do pierwszych rozmów siada się 1,5–2 lata wcześniej. Zdywersyfikowanie dostaw zagranicznego gazu ma też pozwolić na zmianę naszego miksu energetycznego. Jeśli będziemy odbierać paliwo z Norwegii, to zniknie groźba zakręcenia kurka przez Rosję – w takiej sytuacji może się okazać, że budowa bloków gazowych w elektrowniach będzie dobrą alternatywą dla węgla.
Przy czym warto pamiętać, że pomysł rury gazowej z północy był zaakceptowany przez rząd Jerzego Buzka, jednak premier Leszek Miller w 2001 r. podpisaną już umowę unieważnił.