To jedna z największych zaraportowanych dotychczas luk płacowych, ale też taka, która uwzględnia dochody wysoko wynagradzanych partnerów, których nie ujawniają inne firmy mające podobną strukturę.

Może to sugerować, że luka płacowa pomiędzy pracownikami obu płci jest w rzeczywistości znacznie wyższa, niż wskazują na to oficjalne raporty.

Wielka Brytania wymaga od firm zatrudniających ponad 250 pracowników przekazywania władzom informacji na temat wysokości wynagrodzeń załóg. Deloitte opublikowało w lipcu dane dotyczące średniej luki płacowej, która wyniosła 18,2 proc. Wyliczenia nie uwzględniały jednak wynagrodzeń partnerów kapitałowych.

Niektóre świadczące profesjonalne usługi firmy argumentowały, że partnerzy są właścicielami firm, więc nie powinni być uwzględniani przy wyliczaniu luki płacowej. Wywołało to oburzenie ze strony członków głównych brytyjskich partii politycznych. Prawnik Nocky Morgan zarzucił księgowym i prawniczym firmom wykorzystywanie luki prawnej.

Reklama

Kancelarie Linklaters oraz Pinsent Masons poinformowały, że mają lukę płacową w wysokości odpowiednio 23 i 22 proc. EY zaraportował z kolei rozbieżność w zarobkach mężczyzn i kobiet wynoszącą 20 proc. Wszystkie te wyliczenia nie uwzględniają jednak zarobków partnerów. Natomiast w przypadku korporacyjnego oraz inwestycyjnego oddziału Barclays luka płacowa wynosi aż 48 proc.

- Wyliczenia te znowu przypominają nam wyraźnie, że nie mamy wystarczającej liczby kobiet na wysokich stanowiskach – nie chodzi tu o nierówne płace, ale o kształt naszej firmy – powiedziała Emma Codd, która jest partnerem zarządzającym w firmie Deloitte.

>>> Polecamy: Złoto dla zuchwałych. Jak zarabiają polskie start-upy?