Pytanie brzmi głupio, ale wbrew pozorom głupie nie jest. W Ameryce masowe strzelaniny to specyficzny rodzaj wydarzenia. Wokół każdej z nich ustawiają się kolejki, próbując zaprząc tragedię do ideologicznej wojny. Strzelanina nie istnieje bez politycznego kontekstu, jest nie-wydarzeniem, dopóki nie wpisze się jej w jedną z medialnych narracji partyjnych. A więc: co właściwie miało miejsce?
Trudno powiedzieć. Zdarzenie to jest pozornie politycznie bezużyteczne. Istnieją bowiem trzy główne grupy masowych morderstw z bronią (bądź ich prób), na które reakcje są już gotowe i o których opowieść jest generowana automatycznie przez obie strony politycznej sceny.
Pierwszym z nich jest strzelanina, w której sprawcą jest brązowoskóry człowiek o imieniu Syed lub Tashfeen (jak w 2015 r. w San Bernardino), a motywem religijny fundamentalizm. W takim wypadku Fox News, prawicowa stacja telewizyjna, zaczyna krytykować politykę emigracyjną rządów Obamy i siać strach przed islamem, a CNN (czyli stacja liberalna) będzie konkurentów oskarżać o rasizm, kładąc nacisk na niestabilność psychiczną sprawcy. Ale tutaj ten sprawdzony skrypt nie pasuje. Sprawczyni miała, owszem, ciemniejszą skórę i pochodziła z Iranu, ale była daleka od fundamentalizmu religijnego. W mediach społecznościowych funkcjonowała jako poświęcona sprawie aktywistka na rzecz zwierząt i instruktorka fitnessu. Była weganką. Innymi słowy, typowa amerykańska lewaczka.
Są też strzelaniny, gdzie sprawcą jest biały mężczyzna (jak Dylann Roof, który w 2015 r. zabił dziewięciu Afroamerykanów w kościele metodystów), a motywem jakaś forma nacjonalizmu. Wtedy CNN tłumaczy, że to biali mężczyźni są terrorystami politycznymi, a promowanie lęku przed islamem to zamydlanie ludziom oczu na rzeczywiste źródło przemocy w Ameryce, czyli patriarchat i rasizm. Fox News odpowiada, że prawdziwi wykluczeni progresywnej ery, czyli biali mężczyźni, nie wytrzymują psychicznie i pękają im bezpieczniki. Ale tu znów pudło – nie dość, że sprawcą była kobieta, to jeszcze imigrantka.
Reklama