Na francuskie firmy z niektórych branż (m.in. z branży budowlanej) wywierane są naciski ze strony władz, aby nie zlecać usług i nie kupować produktów od polskich firm. Daje im się do zrozumienia, że mogą stracić dotacje albo spodziewać się częstszych kontroli. Z Hanną Goutierre, szefową Polskiej Izby Handlowo-Przemysłowej we Francji rozmawia Katarzyna Stańko.

Jak na francuskim rynku radzą sobie polskie firmy?

Hanna Goutierre: Dobrze, chociaż niektórzy polscy przedsiębiorcy przeszli przez gehennę ciągłych kontroli, braku informacji, gąszczu skomplikowanych i nieraz sprzecznych przepisów prawa pracy i prawa podatkowego. Od kilku lat raczej ubywa niż przybywa polskich firm chętnych do inwestowania we Francji. Niektóre mimo długich przygotowań i badań rynku francuskiego nie decydują się tutaj na ekspansję. Bez dobrego księgowego, prawnika i specjalisty od kadr zorientowanego w gąszczu francuskich przepisów nie ma co próbować podbijać francuskiego rynku. Na francuskie firmy z niektórych branż (m.in. z branży budowlanej) wywierane są naciski ze strony władz, aby nie zlecać usług i nie kupować produktów od polskich firm. Daje im się do zrozumienia, że mogą stracić dotacje albo spodziewać się częstszych kontroli. Na bariery na rynku natknęli się min. polscy producenci okien, którym uniemożliwiono dostawy dla odbiorców instytucjonalnych.

Wprowadzane są również rozwiązania instytucjonalne ograniczające konkurencję ze strony firm zagranicznych.

Zgodnie z literą prawa polskie firmy, które biorą udział w przetargach we Francji, nie muszą posiadać francuskich certyfikatów, jeśli posiadają polskie czy europejskie odpowiedniki. Tymczasem powodem odpadania z przetargów okazuje się ich brak. Poza tym od kilku tygodni obowiązuje tzw. klauzula Moliera w regionie Ile de France, która nakłada na firmy obowiązek zatrudniania pracowników mówiących w języku francuskim pod pretekstem bezpieczeństwa na placach budowy. To jest kompletny absurd.

Reklama

Co jest największym problemem dla przedsiębiorców we Francji?

Roszczeniowość i nieelastyczność pracowników francuskich od 50 lat przyzwyczajonych do przywilejów państwa socjalnego. Do tej pory kodeks pracy przewidywał tak duże odszkodowania dla zwalnianych z pracy, że firmy bały się zatrudniać. Pracownicy świetnie potrafili wykorzystywać te przepisy. Poza tym co chwila reformowane jest prawo. Niektóre rozporządzenia nie są nawet ogłaszane, a przedsiębiorcy dowiadują się o nich po fakcie, kiedy nakładane są na nich kary. Nieraz trzeba się odwoływać nawet do Trybunału Konstytucyjnego z prośbą o Wykładnię sprzecznych przepisów prawa.

Prezydent Macron jednak liberalizuje prawo pracy.

Reforma prawa pracy we Francji, zapoczątkowana przez byłą minister el Khomri i kontynuowana przez prezydenta Macrona, to krok w dobrym kierunku. Bez tego Francja przegra wyścig konkurencyjny z firmami z zagranicy. Jednak problemem jest to, czy prezydentowi uda się przekonać do reform swoich rodaków. W tej kwestii społeczeństwo jest bardzo podzielone. Możemy spodziewać się w tym roku i w przyszłym dużych protestów społecznych.

Jaka jest przewaga polskich firm?

Ciągle niższe koszty, terminowość, fachowość i wszechstronność pracowników.

Polskie firmy oskarżane są o zaniżanie kosztów pracy we Francji.

Po reformie dyrektywy usługowej w 2014 r. sytuacja się poprawiła pod kątem Nadużyć prawnych. Większość polskich firm dziś spełnia nowe uciążliwe wymogi formalne związane nie tylko z tzw. formularzem A1, który powinien posiadać każdy delegowany z Polski do Francji pracownik, ale również z całym szeregiem innych obowiązków i z nimi związanych kosztów. Dziś koszt pracownika delegowanego, który zarabia minimalną pensję kraju oddelegowania przewyższa koszt pracownika normalnie zatrudnionego na tym samym stanowisku z uwagi na koszty transportu, ubezpieczenia czy zakwaterowania. Nie można wiec mówić o dumpingu socjalnym! Wprowadzenie zasady równej płacy (a nie minimalnej) spowoduje, że delegowanie stanie się nieopłacalne, a w konsekwencji zagrozi 300 tys. miejsc pracy w Polsce.

Czy istnieją jeszcze na rynku nisze, które mogłyby zostać zagospodarowane przez polskie firmy?

Przede wszystkim wszelkiego rodzaju usługi, których poziom we Francji jest niski. Poza tym ciągle budownictwo, IT i wszelkiego rodzaju usługi informatyczne oraz telemedycyna, co jest nowością. Polskie firmy delegują do Francji wykwalifikowanych robotników, stoczniowców, jest bardzo duży popyt na spawaczy. Od lat problemem Francji jest brak wykwalifikowanego personelu technicznego z uwagi na źle skonstruowany system edukacji nad Loarą, gdzie większość absolwentów dysponuje ogólnym wykształceniem.

Czy terroryzm jest elementem, który firmy biorą pod uwagę przed podjęciem decyzji inwestycyjnej we Francji?

Nie. Ile można żyć atakami terrorystycznymi. Owszem, zwykle po jakimś ataku odwoływane są kongresy i eventy, ale potem organizatorzy wracają do Francji, tak, jak turyści, którzy znowu biją rekordy przyjazdów do Paryża.

Brexit jest szansą dla Paryża jako siedziby dla firm przenoszonych z Londynu?

Francuzi bardzo na to liczą, ale na razie nie widać jeszcze takiej tendencji.

>>> Czytaj też: "Sueddeutsche Zeitung": Niemcy i Francja chcą przejąć najważniejsze stanowiska w UE