Unia Europejska ma zaostrzyć sankcje dyplomatyczne wobec Rosji, jeśli zgodzi się Grecja. W Brukseli o 15:00 rozpoczęło się nadzwyczajne spotkanie unijnych ministrów spraw zagranicznych poświęcone tej sprawie.

Na razie tylko, nowy rząd w Atenach, na którego czele stoi lider radykalnej lewicy, nie chce się zgodzić na kolejne sankcje. Bezpośrednim powodem zwołania ministerialnej narady był ostrzał Mariupola na wschodzie Ukrainy, w którym zginęło co najmniej 30-tu cywilów i około stu osób zostało rannych.

Plan jest taki, by dopisać do czarnej listy kolejnych Rosjan z zakazem wjazdu do Unii i zablokowanymi aktywami finansowymi w Europie. Padła też propozycja, by sankcje dyplomatyczne przedłużyć do końca roku, choć z powodu oporu Grecji mówi się teraz o wrześniu. A to i tak nie wystarcza nowym greckim władzom, które nie chcą się godzić na zaostrzenie sankcji.

"Grecja pracuje na rzecz zasypania podziałów między Unią Europejską a Rosją" - powiedział grecki minister spraw zagranicznych Nikos Kotzias przed spotkaniem.

Reklama

>>> Czytaj też: Schetyna: UE musi być zjednoczona w sprawie Rosji

A szef litewskiej dyplomacji Linas Linkeviczius podkreślał, że Unia musi zaostrzyć sankcje w związku z eskalacją konfliktu i pytał: "Ile jeszcze osób będzie musiało zginąć na Ukrainie, żebyśmy stanęli solidarnie w obronie Ukraińców?".
Szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna podkreślał, że konieczne jest jednolite stanowisko Unii.

"Musimy reagować jednoznacznie, ale solidarnie. Europa ciągle powinna mówić jednym głosem" - dodał. Dyskusja w Unii Europejskiej na temat zaostrzenia sankcji dotyczy tylko tych dyplomatycznych, o gospodarczych nikt nie wspomina. Projekt wniosków na to ministerialne spotkanie mówi bardzo ogólnie o konieczności przygotowania kolejnych decyzji.