Zaostrzone regulacje systemu finansowego podniosły jego bezpieczeństwo. I spowodowały, że urósł równoległy system finansowych usług w ogóle nie regulowany. Jak bezpieczni jesteśmy?

Globalny system finansowy, jak twierdzą politycy, jest zdrowy. Według szefowej Federalnej Rezerwy Janet Yellen za naszego życia możemy nawet już nie doświadczyć kryzysu finansowego. Ustalone standardy, jak zapewnia Rada Stabilizacji Finansowej, są spełnione, a „toksyczne” formy shadow banking zostały wyeliminowane. Mohamed El-Erian w to powątpiewa. Według niego niewątpliwie są to dobre dane, ale jest za wcześnie, aby dać systemowi świadectwo dobrego zdrowia. Część Europy wciąż pozostaje w tyle i trzy rodzaje finansowego ryzyka wywołują niepokój. Po pierwsze, bardziej rygorystyczne reguły dla bankowości spowodowały, że banki zaniechały części aktywności. Podjęły ją inne instytucje, które nie podlegają regulacyjnym standardom. Po drugie, pewne segmenty systemu niebankowości obiecują swoim klientom iluzoryczną płynność, bo obligacje wysokiej rentowności i przedsiębiorstw na rynkach wschodzących są szczególnie podatne na zmienność rynku. Po trzecie, system finansowy nie odczuwa jeszcze w pełni wpływu technologicznej rewolucji napędzanej postępem w zakresie big data, sztucznej inteligencji i mobilności, które zmieniają już inne sektory.

Banki centralne na całym świecie zaczynają normalizować swoje polityki i odchodzić od luzowania finansowego. Możemy jednak wkrótce się rozczarować. W najlepszym położeniu jest amerykańska Federalna Rezerwa, ale jak wskazuje Nouriel Roubini, może osiągnąć równowagę najwyżej na poziomie 3 proc. (w poprzednich dwóch cyklach zacieśniania polityki poziom ten wynosił 6,5 proc. i 5,25 proc.). I nawet jeśli uda się osiągnąć poziom 3 proc. przed następną recesją, Rezerwa wciąż będzie miała małe pole manewru, aby stymulować wzrost gospodarczy. Roubini uważa, że lepiej byłoby, aby banki powróciły do ilościowego albo kredytowego luzowania przez wykup długoterminowych obligacji rządowych lub prywatnych aktywów, aby zwiększyć płynność i pobudzić kredytowanie. Drugi ruch to powrót do negatywnych stóp procentowych, a trzeci — zmiana docelowych poziomów inflacji z 2 proc. do na przykład 4 proc, (co Rezerwa rozważa, bo to pomogłoby podnieść poziom równowagi do 5-6 proc.) albo odwrotnie – do 0 proc., jak doradza Bank Rozliczeń Międzynarodowych. Tak czy inaczej, kiedy pojawi się następna recesja, banki centralne nie będą miały innego wyjścia niż tylko powrócić do niekonwencjonalnych polityk, które zbyt wcześnie zostały ogłoszone jako odchodzące.

Jak wielkie nadzieje kończą się na niczym, pokazuje przykład wielkiej i wielce rozczarowującej reformy podatkowej w Indiach. Hinduski polityk Shashi Tharoor, obecnie szef komisji spraw zagranicznych parlamentu Indii, pisze, że wszyscy mieli nadzieję że nowy podatek od towarów i usług GST zunifikuje rynek Indii i uczyni gospodarkę bardziej jawną, zdigitalizowaną i efektywną. Niestety nowy system okazał się skomplikowany – z siedmioma różnymi stawkami zamiast jednej, z 1200 produktami i usługami poszeregowanymi często myląco, z wymaganiem składania przynajmniej trzech zeznań podatkowych online na miesiąc (37 w roku), gdy większość przedsiębiorstw nie ma jeszcze komputerów, wreszcie z pytaniem czy program do obsługi faktur faktycznie będzie zdolny do obsługi 3-5 miliardów takich dokumentów na miesiąc. Tak jak demonetyzacja kilka miesięcy temu, która miała być tektoniczną zmianą na lepsze, doprowadziła do masowego wycofywania pieniędzy z banków, tak tektoniczny w zamiarze GST został wprowadzony za szybko.

O rozczarowaniu premierem Indii Narendrą Modim pisał też The Economist, wskazując, że nie jest on takim reformatorem, za jakiego się podawała i jakim większość w Indiach chciała go widzieć. Wprawdzie Indie za czasów rządów Modiego osiągnęły najszybszy wzrost gospodarczy wśród dużych ekonomii świata, bo sięgający 6,4 proc. w 2013 roku i 7,9 proc. w 2015 roku, a Modi zdołał wprowadzić w ruch reformy gospodarcze, które trwały w „zawieszeniu” przez ostatnią dekadę, ale GST i demonetyzacja nie spełniły nadziei. Do tego inne wyzwania gospodarki, takie jak utrudnienia w zakupie gruntów czy anachroniczne prawo pracy, zostały zepchnięte na rządy stanów. Według The Economist Premier Modi nie jest tygrysem, a jedynie administratorem.

Reklama

Rozczarowaniem ryzykuje też Emmanuel Macron. Francuski ekonomista Charles Wyplosz pisze, że nowy prezydent inteligentnie zakłócił falę populistycznych pieniaczy, a jego program gospodarczy przewidywał rozwiązania problemów dyskutowanych we Francji od ponad 10 lat. Niestety, wczesne sygnały dochodzące z administracji Macrona są niepokojące. O ile rozpoczęto reformę rynku pracy, o tyle program makroekonomiczny jest rozczarowujący, bo mądre prowzrostowe cięcia podatkowe zostały odłożone na przyszłość. Jak tłumaczy to nowy premier, rząd musi zbić najpierw deficyt do 3 proc.

Skąd zmiana? Być może Macron chce przestrzegać wymagań strefy euro, aby zyskać maksimum wiarygodności dla reformowania Unii Europejskiej. To byłoby zrozumiałe, pisze Wyplosz, gdyby Macron miał nową wizję. Ale ma tę samą, którą inne kraje już dawno odrzuciły — wspólnego rządu UE i ministra finansów dla strefy euro z oddzielnym budżetem dla finansowania inwestycji publicznych.

To, że głębsza integracja strefy euro jest starym i jak dotąd odrzuconym pomysłem, nie zmienia faktu, iż jest to logiczna koncepcja rozwoju. EMU, czyli Unia Gospodarcza i Monetarna, zatrzymała się w pół drogi, jak piszą ekonomiści z Komisji Europejskiej. Ponieważ unia pozostaje niekompletna, wyniki gospodarcze strefy euro są słabe. Tymczasem wizje tego, jak wyjść z impasu, są rozbieżne. Rozbieżności dotyczą idei gospodarczo-monetarnej solidarności i odpowiedzialności, rozłożenia ciężaru i redukcji ryzyka. Jedni nawołują do powrotu do Maastricht i implementacji ścisłych, surowych reguł, a drudzy chcą bardziej inteligentnych zasad z większą swobodą wyboru i instrumentami dzielenia ryzyka. Autorzy raportu przedstawiają własną koncepcję. Proponują trzy kroki: dokończenie prawdziwej finansowej unii, pogłębienie integracji monetarnej i gospodarczej oraz wzmocnienie instytucji strefy euro za pomocą konkretnych mechanizmów. Zwracają uwagę, że możliwość wprowadzenia takiej reformy właśnie się otwiera z powodu cyklu wyborczego, ale jest krótkotrwała.

Nowy liberalizm ekonomiczny powinien skręcić w lewo – wynika z zaleceń Sebastiana Buckupa ze Światowego Forum Ekonomicznego. Postęp technologiczny, kiedy upadają stare systemy przywilejów i powstają nowe, zawsze napędza dwa wzajemnie sprzeczne procesy — dyfuzji i koncentracji. Czwarta Rewolucja Przemysłowa nie jest wyjątkiem i globalny handel, który rósł od lat 90. XX wieku dwukrotnie szybciej niż wytwórczość (PKB), wydobył miliony z biedy i zróżnicował rynki, ale jednocześnie wypromował takie gałęzie jak finanse i technologia. Pociągnęło to ogromny wzrost płac w tych sektorach i pogłębiło nierówności społeczne. Dlatego politycy powinni wprowadzić mądrzejsze zasady konkurencji dla przedsiębiorstw. Po pierwsze, dodać do istniejących zasad o udziale w rynku i cenach także takie wymagania dla przedsiębiorstw jak przestrzeganie opłat za prawa autorskie i nadużywanie centralizacji sieci. Pytanie nie jest bowiem o to, jak duży biznes jest „za duży”, ale jak rozróżnić „duży dobry” od „dużego złego”, czyli monopolisty na przykład. Ponadto start-upy powinny mieć łatwiejszą drogę do wzrostu na przykład przez ekosystemy przedsiębiorczości, czyli połączone sieci tego, co w Polsce jest znane jako inkubatory przedsiębiorczości. Wreszcie likwidowane powinny być strukturalne nierówności, na przykład przez uniwersalne minimalne płace.

Na koniec — wobec wzrostu wartości kryptowalut, takich jak bitocoin i ethereum, krótka historia blockchain z perspektywy inwestora, która wyjaśnia ten wzrost. Z tej perspektywy blockchain jest kluczową wartością. Na początku był bitcoin, opracowany w 2008 roku przez Satoshi Nakamoto jako elektroniczny system bezpośredniej P2P wymiany gotówkowej. Gdy inwestorzy uświadomili sobie, że blockchain może zostać oddzielony od bitcoina i użyty do całego spektrum innych operacji (takich jak zarządzanie łańcuchem dostawczym, rejestry szpitali czy zarządzanie cyfrowymi prawami do muzyki), inwestycje ruszyły jak oszalałe. Artykuł wyjaśnia różnice pomiędzy bitcoinem a ethereum (system bitcoin pozwala jedynie na rejestrowanie wymiany, ethereum pozwala także na transfer i rejestrację innych aktywności, czyli na „inteligentne umowy”) oraz opisuje wiele zastosowań biznesowych technologii blockchain.

Autor: Anna Wielopolska, Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.