W ciągu dwóch lat liczba osób korzystających z pożyczek udzielonych przez parabanki wzrosła o 3 – 5 razy. Tak szacuje Open Finance. Z kolei według danych firmy konsultingowej Deloitte wartość parabankowych pożyczek wynosi 2 – 3 mld zł.

Biorąc pod uwagę, że średnia wartość kredytu to 500 – 1000 zł, zadłużonych może być nawet 4 mln Polaków. Michał Sadrak, analityk z Open Finance, zastrzega jednak, ze twardych danych nie ma, bo żadna instytucja nie monitoruje tego, co dzieje się na rynku parabankowym i w lombardach.

Wzrostem chwalą się jednak same firmy pożyczkowe. Specjalizująca się w tzw. chwilówkach Profi Credit tylko w 2011 r. obsłużyła o 72 proc. więcej osób niż rok wcześniej, a wartość udzielonych przez nią kredytów wzrosła o 67 proc. Z kolei spółka Kredyty-Chwilówki twierdzi, ze liczba kredytobiorców w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosła o kilkaset procent.

– Popyt jest tak duży, ze tylko do końca roku otworzymy 80 nowych placówek – mówi prezes spółki Grzegorz Czebotar, który już dziś zarządza siecią 200 biur pożyczkowych. Dynamiczny wzrost notują Provident, Dollar Financial czy spółka Marka. Ta ostatnia planuje nawet emisje obligacji.

Reklama

Lawinowo rosnąca liczba firm parabankowych to zdaniem Krzysztofa Pietraszkiewicza, prezesa Związku Banków Polskich, efekt działań Komisji Nadzoru Finansowego. – Banki wprowadziły zalecenia KNF i zaostrzyły warunki badania zdolności kredytowej. To sprawiło, że kilka milionów osób zostało wykluczonych z systemu – uważa Pietraszkiewicz. Przypomina dane Biura Informacji Kredytowej: w pierwszym półroczu tego roku liczba nowo udzielonych kredytów konsumenckich była niższa o 20 proc. Z kolei wartość kredytów konsumenckich dla gospodarstw domowych spadła w ciągu roku ze 134,4 mld do 130,9 mld zł na koniec czerwca.

O ile jednak bankom łatwo narzucić sztywne regulacje, o tyle ludziom trudno powiedzieć, żeby przestali kupować. Dlatego znaczną cześć osób bez zdolności kredytowej przeniosła się do parabanków. Firmy te nie sprawdzają sytuacji finansowej klientów ani stanu ich zadłużenia.

„Kredyt bez informacji z BIK”, „Kredyt bez poręczeń”, „Kredyt bez zabezpieczeń” – tak się reklamują. W zamian żądają olbrzymich opłat. Przykładowo gdy się pożycza 800 zł na miesiąc, trzeba zapłacić 263 zł marży, prowizji i odsetek, czyli 33 proc. pożyczonej kwoty. Przedłużenie terminu o miesiąc oznacza podwojenie kosztów pożyczki. Są też spółki, w których rzeczywista roczna stopa procentowa sięga kilku tysięcy procent.

Rekordzista jest firma SMS Kredyt. Przy pożyczce 400 zł RRSO (rzeczywista roczna stopa oprocentowania) wyniesie 2013 proc. W niektórych przypadkach może sięgnąć 9000 proc. Wszystko zależy od wysokości kredytu i dochodów kredytobiorcy.