Jakie widzi pan zagrożenia dla kondycji banków w tym roku?
W szerokim ujęciu dostrzegam dwa czynniki ryzyka: stagnację akcji kredytowej i konsekwencje oczekiwanego spowolnienia wzrostu gospodarczego.
Spadek kredytów dla przedsiębiorstw miałby charakter procykliczny, to znaczy pogłębiałby spowolnienie gospodarcze. Trzeba się temu przyglądać ze szczególną uwagą w najbliższych miesiącach. Gdyby ta tendencja się pogłębiała, to obraz sektora z punktu widzenia dynamiki rozwoju wyglądałby mało optymistycznie.
Drugie zagrożenie to oczekiwane spowolnienie dynamiki PKB. Wiadomo, że z tym wiąże się pogorszenie wyników firm, wzrost bezrobocia, a w sektorze bankowym osłabienie dynamiki przychodów i wzrost odpisów na złe kredyty.
Reklama
Spowolnienie akcji kredytowej uważa pan za ważniejsze niż osłabienie wzrostu PKB?
Uważam, że należy podjąć racjonalne działania, które eliminują procykliczny wpływ sektora bankowego na PKB. Akcja kredytowa jest przecież istotnym źródłem popytu w gospodarce i jej ograniczanie w okresie spowolnienia potęguje kłopoty w sektorze realnym. Nie interesuje nas przecież taki sektor bankowy, który będzie charakteryzował się spadkiem aktywów do PKB. Osłabienie rozwoju banków od razu będzie się przenosiło na sektor realny i rozwój gospodarczy Polski. Jest to poważne wyzwanie dla nadzoru, który powinien unikać zarówno procyklicznych regulacji, jak i samych banków. Myślę oczywiście o racjonalnym zwiększaniu kredytów, a nie o zwiększaniu ich za wszelką cenę.
Czego możemy się spodziewać, jeśli chodzi o zyski banków w 2013 r.? Czy bankom uda się powtórzyć wynik z poprzedniego roku?
To może być wyzwanie. W przypadku poszczególnych banków liczą się nie tylko warunki w całej gospodarce, ale wiele będzie zależało od wybranego modelu działania. I widać, że są banki, które nawet ten trudny moment wykorzystują do zwiększenia udziału w rynku.
Czy urząd Komisji Nadzoru Finansowego – pan jest członkiem KNF – słusznie złagodził ograniczenia dotyczące wypłaty dywidendy w bankach?
Złagodzenie nie wydaje mi się czymś niewłaściwym. Sektor bankowy jest bezpieczny. Równocześnie trzeba unikać takich posunięć, które w sposób niepotrzebny prowadziłyby do pułapki płynności czy pułapki kapitału. W krótkim terminie ograniczenia dotyczące np. dywidendy mogą być dla nas korzystne, ale w długim to może zniechęcać inwestorów do polskiego rynku bankowego.
Kilka miesięcy temu BFG wspólnie z Bankiem Światowym prezentowały propozycję dotyczącą wprowadzenia w Polsce tzw. uporządkowanej likwidacji banków, znanego z angielska jako „resolution”. Kiedy pojawią się konkretne rozwiązania prawne?
Skupiająca przedstawicieli resortu finansów, nadzoru finansowego, banku centralnego grupa robocza, która działała od listopada 2011 r., a której prace koordynował BFG, na początku grudnia zakończyła prace i przyjęła raport końcowy. Przygotowana została nie tylko szczegółowa koncepcja dotycząca uporządkowanej likwidacji banków, ale gotowy jest już także projekt ustawy.
Z instytucji, które pan wymienił, tylko resort finansów ma inicjatywę ustawodawczą.
Gospodarzem projektu, który trafi do konsultacji społecznych, jest Komitet Stabilności Finansowej, a właściwie jego przewodniczący, czyli minister finansów. To jest bardzo obszerny dokument, który dotyczy nie tylko wyposażenia BFG w nowe uprawnienia i instrumenty – zgodnie z założeniami to właśnie fundusz ma być odpowiedzialny za uporządkowaną likwidację banków, które znalazłyby się na granicy niewypłacalności – ale też ma konsekwencje dla wielu innych dziedzin prawa, np. prawa upadłościowego, administracyjnego czy cywilnego.
Bardziej zaawansowane są prace nad nowelizacją ustawy o BFG wprowadzającą opłatę ostrożnościową, którą bankowcy nazywają kolejnym podatkiem nakładanym na ich sektor. Jak pan to skomentuje?
Nie ma dobrego systemu gwarantującego depozyty klientów banków i stabilność sektora bez pieniędzy. Zgodnie z projektem ustawy opłata ostrożnościowa ma być przeznaczona na rekapitalizację niewypłacalnych banków, której ewentualny koszt na mocy obowiązujących rozwiązań prawnych obecnie ponosi podatnik. A przecież coraz powszechniejsze są na świecie rozwiązania, które eliminują przerzucanie kosztów restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji banków na podatnika i finanse publiczne. Opłaty ostrożnościowej nie należy traktować więc jednostronnie, jako kolejnego obciążenia sektora bankowego, ale jako ubezpieczenie dla stabilności sektora i gospodarki.
ikona lupy />
Jerzy Pruski / GazetaPrawna.pl / Wojciech Gorski