Definicja przepychu może jednak szybko ulec zmianie, gdy dany kraj zaczyna się bogacić. Jerzy Mazgaj zrozumiał to i sam zrobił majątek na zaspokajaniu coraz bardziej wysublimowanych potrzeb rosnącej rzeszy polskich bogaczy, którzy pojawili się wraz z początkami gospodarki rynkowej.

Majątek Mazgaja, krępego, łysiejącego mężczyzny w garniturze od Ermenegildo Zegny, zaczął rosnąć niemal równolegle z rozwojem gospodarczym Polski. Do dziś Polska to jedyny kraj w Europie, który nie zaznał recesji od 1989 r., i który lepiej niż jakiekolwiek inne państwo UE poradził sobie z kryzysem finansowym z 2008 r. Według ministra finansów, w latach 2008 – 2011, polski PKB urósł o 15,7 proc., podczas gdy średni PKB Unii skurczył się o 0,5 proc.

Mazgaj zajmuje się dystrybucją marek takich jak Burberry, Kenzo czy Ermenegildo Zegna, a także sprzedażą kubańskich cygar. Historia jego firmy doskonale obrazuje narodziny i rozwój rynku dóbr luksusowych w Polsce. Swój kapitał Mazgaj zaczął gromadzić podobnie jak wielu innych Polaków – podczas podróży do Niemiec Wschodnich, gdzie kupował towary, które następnie sprzedawał w Bułgarii, Związku Radzieckim czy Turcji.

Reklama

W 1988 r., tuż przed upadkiem komunizmu, Mazgaj udał się do głównej siedziby Hugo Bossa w Metzingen, by wyprosić pozwolenie na handel towarami tej marki w Polsce. „Myśleli, że zwariowałem” – wspomina – „Dyrektorzy wiedzieli, że średnia płaca w Polsce to ok. 30 dolarów, a ich garnitury kosztowały i po 2000”. Mazgaj jednak słusznie przewidział, że znajdzie się popyt na towary Hugo Bossa, choć, jak przyznaje, początkowo klienci dziwili się na widok tylu zer.

>>> Czytaj też: Najbogatsi ludzie w Europie. Zobacz, skąd pochodzi ich majątek

Liczba zamożnych Polaków rośnie. W 1989 r. w Polsce żyło zapewne mniej niż 12 milionerów. Dziś, według raportu KPMG, jest ich około 50 tys. To nadal tylko 0,13 proc. ludności kraju.

Dla świeżo upieczonych polskich bogaczy luksusowe zakupy to przede wszystkim towary konsumpcyjne – drogie zegarki, ubrania, alkohol i gadżety. Niebotyczne sumy wydają jednak rzadko – większość samochodów najdroższych marek na polskich drogach to auta z drugiej ręki. W całym kraju tylko 9 helikopterów służy jako osobiste środki transportu.

Rynek towarów wysokiej klasy powoli się rozwija. W Warszawie są już salony Rolls-Royce’a i Ferrari (ten drugi znajduje się w dawnej siedzibie KC PZPR), a niedawno otwarto nowe, lśniące centrum handlowe Vitkac, w którym można kupić ubrania najdroższych marek. Co prawda nie ma w nim tłumów, a w Polsce nadal nie uświadczymy np. sklepu Tiffany’ego, lecz nie da się nie zauważyć, że popyt na dobra luksusowe szybko rośnie. Polacy podróżują w Dolomity, do Londynu i Paryża, a po powrocie chcą mieć dostęp do tych samych produktów.

Polska powoli dogania kraje zachodniej Europy, jednak póki co rynek dóbr luksusowych w tym kraju nadal raczkuje. „Dla ludzi ze wsi luksusowa marka to np. Adidas. Większość nigdy nie słyszała nazw takich jak Patek Philippe czy Armani” – twierdzi Mazgaj.

>>> Polecamy: Jak być bogatym i szczęśliwym?

ikona lupy />
Złoty / Bloomberg / Bartek Sadowski