Inaczej niż w poprzednich latach złotemu nie będzie szkodzić wypłata dywidend przez spółki. Ale pojawia się nowy czynnik, który może ciążyć kursowi – repolonizacja.
ikona lupy />
Dochody z dywidend / Dziennik Gazeta Prawna
W ostatnich dniach nasza waluta umocniła się na tyle, że kurs euro na krótko zbliżył się nawet do 4,15 zł. Notowania franka przejściowo spadły poniżej 3,8 zł, a dolara do mniej niż 3,75 zł. Pod koniec tygodnia złoty lekko osłabł, ale generalnie nie był tak mocny od listopada 2015 r. Co dalej? Latem zwykle przychodzi osłabienie. – Lipiec-sierpień to w ostatnich latach miesiące raczej negatywne dla złotego – mówi Marcin Sulewski, ekonomista Banku Zachodniego WBK. Tym razem może być jednak inaczej. Ze względu na dywidendy.
W poprzednich latach przekazywanie przez polskie spółki wypłat z zysku dla zagranicznych inwestorów miało poważny wpływ na kurs. W 2016 r. krajowe spółki przekazały w ten sposób za granicę niemal 40 mld zł (zdecydowana większość trafiła do tzw. inwestorów bezpośrednich). W tym roku dywidend dla zagranicy może być jednak znacznie mniej. Duże znaczenie będzie mieć to, co wydarzy się w sektorze finansowym, gdzie wypłaty z zysku są zwykle wysokie i – ze względu na duży udział zagranicznych inwestorów – w większości wypływają poza Polskę. W tym roku nadzór nałożył na banki ograniczenia, w związku z czym dzielenie się zyskiem z akcjonariuszami należeć więc będzie do wyjątków. Dodatkowo, tradycyjnie największy płatnik dywidend – Bank Pekao przejdzie z rąk zagranicznych w polskie i choć podzieli się zarobkiem, to pieniądze w większości pozostaną w kraju.
Reklama
Z drugiej strony szanse na większe transfery są w firmach niefinansowych, gdzie – jak pokazują dane opublikowane kilka dni temu przez Główny Urząd Statystyczny – wyniki za 2016 r. były lepsze niż za poprzedni. W firmach spoza sektora finansowego, które zatrudniają co najmniej 10 osób, zysk do podziału między akcjonariuszy urósł o niemal 15 mld zł, do ponad 163 mld zł. GUS nie podał, w jakiej części ta kwota została wypracowana przez firmy kontrolowane przez inwestorów zagranicznych. Dziś nie wiadomo też, jaką część zysków właściciele przeznaczą na dywidendę, a jaką pozostawią w firmach, by umożliwić im dalszy rozwój.
Pojawia się jednak nowy czynnik, który może osłabiać złotego. To repolonizacja. Odkupywanie kontrolnych pakietów w firmach od inwestorów zagranicznych w każdym przypadku wiązać się będzie z wymianą złotych na waluty obce, zwiększając popyt na te ostatnie. Na razie mamy dwa takie przykłady: niemal 33 proc. akcji Pekao za nieco ponad dwa tygodnie zostanie odkupione od włoskiego UniCredit przez Powszechny Zakład Ubezpieczeń i Polski Fundusz Rozwoju kosztem 10,6 mld zł. W perspektywie kilku miesięcy Polska Grupa Energetyczna wyda z kolei 4,5 mld zł na aktywa francuskiego koncernu EDF. Efektem takich transakcji może być przynajmniej przejściowe osłabienie naszej waluty (tak jak w przeszłości duże prywatyzacje z udziałem inwestorów zagranicznych prowadziły do umocnienia złotego).
Jak ponad 15 mld zł na tegoroczną repolonizację ma się do wzrostu zaangażowania zagranicy w Polsce? Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że, w całym 2016 r. zagraniczni inwestorzy bezpośredni włożyli do swoich polskich spółek córek prawie 21 mld zł świeżego kapitału, kupując akcje, i kolejne niemal 16 mld zł poprzez pożyczki.
Zdaniem ekonomistów kluczowe dla zachowania złotego będą jednak czynniki związane z sytuacją gospodarczą. Marcin Sulewski ocenia, że dobre dane makro (jak 4-proc. wzrost PKB w I kwartale i korzystne perspektywy na następne kwartały) zostały już w większości wycenione przez rynek. Teraz mamy więc raczej ryzyko realizacji zysków na złotym. – Kolejna sprawa to możliwość podwyżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych oraz fakt, że również Europejski Bank Centralny zacznie sygnalizować, że okres ultraniskich stóp procentowych dobiega końca. Przy utrzymaniu stóp bez zmian u nas musi to doprowadzić do dostosowania premii do ryzyka – mówi Sulewski. Ekspert z BZ WBK spodziewa się w II i III kwartale lekkiego osłabienia złotego. Na koniec roku kurs powinien wrócić jednak do obecnych poziomów.
Większym optymistą jest Michał Dybuła, główny ekonomista Banku BGŻ BNP Paribas. – Złoty powinien pozostać względnie mocny, bo jest walutą cykliczną, czyli jego siła zależy od koniunktury w gospodarce. Tempo wzrostu wydajności w sektorze przetwórczym uzasadnia, by w krótkim terminie kurs euro wynosił 4,15–4,2 zł. Powolny trend aprecjacyjny powinien być więc kontynuowany – mówi. Zaraz jednak dodaje, że złoty jako płynna waluta jest narażony na ryzyko korekty przy zawirowaniach na rynkach wschodzących.

>>> Czytaj też: Liczysz na znaczą podwyżkę? Masz czas do 35. roku życia