Czy dla Europejskiego Banku Centralnego wyobrażalna jest sytuacja, by Polska mogła wejść do strefy euro z pominięciem okresu, gdy lokalna waluta powiązana jest ze wspólną w mechanizmie ERM II?

Oczywiste jest, że wszyscy w strefie euro byliby szczęśliwi, gdyby Polska była w stanie jak najszybciej spełnić wszystkie kryteria pozwalające do niej wejść, ponieważ – jak wiadomo – w referendum, w którym Polacy zdecydowali o wejściu do Unii Europejskiej, zobowiązali się równocześnie dołączyć do strefy euro. Jeśli chodzi o kryteria, to są one takie same dla wszystkich krajów, a dla Europy ważne jest równe traktowanie i przestrzeganie jednakowych kryteriów wobec wszystkich. Obejmuje to także kryterium dwuletniej obecności, co najmniej dwuletniego oczekiwania w mechanizmie wymiany walutowej.

Polska obawia się, że aprecjacja złotego w okresie przebywania w ERM II ugodzi w konkurencyjność gospodarki, a napływ kapitału może wykreować nowe bańki spekulacyjne. Czy EBC mógłby w jakiś sposób współpracować, by zapobiec takiej sytuacji?

Myślę, że kwestia kursu walutowego i konkurencyjność jest istotna, gdy kraj jest poza strefą euro, ponieważ gdy do niej dołącza, ten instrument nie jest już w jego dyspozycji. I to jest właśnie powód, dla którego mamy okres dwóch lat, aby pokazać, że kraj jest w stanie dołączyć do strefy euro bez wahań kursu i nadal utrzymać swoją konkurencyjność dzięki mechanizmom regulacji wewnątrz własnej gospodarki. Dlaczego dwa lata? Sprawa nie polega tylko na tym, że pewien kraj dołącza do strefy euro, ale też na tym, że ten kraj staje się współodpowiedzialny za jeden z największych obszarów walutowych na świecie. I aby pokazać, że jest w stanie podjąć współodpowiedzialność w zarządzaniu tą walutą, musi udowodnić, że jest w stanie zarządzać własną walutą poza strefą euro. To powód, dla którego mamy dwuletnie kryterium. Jest to zresztą zapisane w Traktacie, o czym nie możemy zapominać.

Reklama

Polskie władze na razie odnoszą się z rezerwą do kwestii przystąpienia do unii bankowej zanim znajdziemy się w strefie euro.

To ostatecznie decyzja polskich władz i ich oceny, czy struktura gospodarki jest wystarczająco spójna z resztą Europy, a następnie określenia ram czasowych wejścia do strefy euro. To samo dotyczy unii bankowej. To polskie władze zdecydują, czy zechcą uczestniczyć w ogólnoeuropejskim nadzorze bankowym Single Supervisory Mechanism i czy chcą bliskiej współpracy z organami europejskimi, biorąc pod uwagę również fakt, że wiele polskich banków to spółki zależne. Polskie władze mogą uznać też, że pozostawanie na zewnątrz przyniesie większe korzyści. Myślę jednak, że – na koniec dnia – decyzja zostanie podjęta przez centrale polskich banków.

>>> Czytaj też: MFW obniża prognozę globalnego wzrostu gospodarczego na 2014 rok

W Polsce odżywa tymczasem dyskusja o przystąpieniu do strefy euro. Czy pana zdaniem powinniśmy spieszyć się, czy czekać?

Nie chciałbym rościć sobie pretensji do doradzania polskim władzom w zakresie oceny stanu polskiej gospodarki. Jestem przekonany, że podejmą one właściwą decyzję i zapewniam, że w Europie będziemy mieć wielką satysfakcję, gdy polskie władze uznają ostatecznie, iż gospodarka osiągnęła dojrzałość pozwalającą dołączyć do strefy euro. I oczywiście do europejskiego mechanizmu nadzoru, a Polska stanie się pełnoprawnym członkiem kształtowania polityki europejskiej w zakresie unii gospodarczej i walutowej.

Czy utworzenie unii bankowej wystarczy, aby banki znów zaczęły transferować pieniądz do realnej gospodarki?

To jest właśnie powód, dla którego robimy teraz kompleksową ocenę aktywów banków. Musimy ponownie przywrócić zaufanie rynków i inwestorów do europejskich banków. Jest to konieczne. Przeprowadzimy surowe badanie bilansów, banki muszą ujawnić wszystkie możliwe złe kredyty, które mogą być jeszcze ukrywane w bilansie tej czy innej instytucji.

Jednak prawdą jest, że ten pierwszy etap może powodować, iż niektóre banki zmniejszą akcję kredytową. Choć widzimy to w pewnych krajach, jest to jednak warunek wstępny do wznowienia akcji kredytowej poprzez przywrócenie zaufania, poprawę bilansów, sytuacji kapitałowej oraz zdolności do absorpcji strat w przyszłości. Z tego punktu widzenia jest to prawidłowa sekwencja polegająca na odbudowaniu zaufania, a następnie transmisji kredytu. Z drugiej strony, próbujemy także przywrócić transmisję kredytu bankowego poprzez politykę monetarną. Jednak musimy brać pod uwagę, że w Europie gospodarka jest teraz uzależniona od kredytów bankowych w 80 proc., czyli w stopniu nieco zbyt wysokim. To powód, dla którego musimy wspierać bardziej zintegrowany rynek kapitałowy w Europie, aby stał się źródłem finansowania. A ponieważ gospodarka Europy opiera się w dużym stopniu na małych i średnich przedsiębiorstwach, musimy również rozwijać kanał sekurytyzacji.

>>> Czytaj cały wywiad na www.obserwatorfinansowy.pl