Resort edukacji ma obowiązek upublicznić nazwiska ekspertów, którzy przygotowywali podstawę programową dla nowych – ośmioletnich szkół. To decyzja wojewódzkiego sądu administracyjnego, który wczoraj zajmował się sprawą.
Chodzi o nazwiska autorów dokumentu precyzyjnie określającego wiedzę i umiejętności, które powinni zdobyć uczniowie na poszczególnych etapach nauki. Na jego podstawie autorzy i wydawcy przygotowują podręczniki, nauczyciele programy nauczania, a Centralna Komisja Egzaminacyjna układa końcowe testy. O nazwiska DGP prosił wiele razy. MEN konsekwentnie odmawiało ujawnienia danych ekspertów, którzy pracowali przy podstawie programowej.
Podał jedynie nazwiska szefów zespołów. Tymczasem dokumenty opracowywało łącznie ponad 170 osób. MEN zapłaciło im 831 tys. zł, każdemu od 500 do 8 tys. zł.
O podobne informacje, co DGP prosiła też Fundacja Przestrzeń dla Edukacji. MEN w odmowie tłumaczyło, że osoby, którym resort zlecił opracowanie fragmentów podstaw, w istocie... nie miały wpływu na ostateczny kształt rozporządzenia, mają więc prawo do ochrony swojej prywatności.
Fundacja skierowała sprawę do sądu. Na pierwszej rozprawie orzekający przyznali jej rację. – Sędzia przekonywał, że w interesie publicznym jest, by wiedzieć, kto wpływa na edukację – mówi Iga Kazimierczyk z fundacji.
Reklama
Wcześniejsze ekipy również chroniły „swoich ekspertów”. Minister Katarzyna Hall (PO) też podała tylko nazwiska szefów komisji eksperckich przygotowujących podstawę programową. Kiedy dziennikarzom udało się dotrzeć do nazwisk autorów, okazało się, że część z nich równolegle pisze podręczniki. Tę sytuację wielokrotnie potępiali posłowie PiS. Jacek Sasin w interpelacji do MEN ostrzegał: „Osoby te mogły wykorzystać swoją pozycję eksperta do realizacji partykularnych interesów”.
Jak pisała Anna Wittenberg w DGP, w tej sprawie nie są ważne pieniądze. Koszt prac jest porównywalny do tego, który MEN poniosło przy poprzedniej reformie rozpoczętej dziewięć lat temu. Podstawa pisana za czasów minister Katarzyny Hall kosztowała 10 mln zł. Podobnie jak teraz prace sfinansowano ze środków europejskich. Pracowało nad nią ok. 100 osób. Dużo ważniejsza niż wynagrodzenia jest informacja, gdzie jeszcze eksperci opracowujący podstawę są zatrudnieni, tak aby wykluczyć ewentualny konflikt interesów.
MEN ma 30 dni od otrzymania pisemnego uzasadnienia wyroku na założenie skargi kasacyjnej.

>>> Czytaj też: Budżet bije kolejny rekord. Tak duża nadwyżka to rzecz bez precedensu po 1990 roku